Fatalne jaja to napisane w 1924 roku opowiadanie o czerwonych promieniach, które przemieniają żywe organizmy w mordercze potwory rządzone instynktem, przy tym portret mentalności „nowego Rosjanina”. Zachodzę w głowę, jakim cudem Fatalne jaja przeszły cenzurę? Ten króciutki utworek jest tak jawnie antysowiecki, tak groteskowo opisuje w nim Bułhakow świat porewolucyjny, że chyba tylko cudem autor nie skończył na Łubiance.
Dziwi fakt, że mimo wszystko Stalin tak lubił Bułhakowa, że za jego wstawiennictwem na afisze powróciła sztuka Dni Turbinów, a także z jego polecenia Bułhakow znalazł pracę jako asystent reżysera w Teatrze Artystycznym.
To małe dziełko s-f jest porównywane do Wellsowskiego Pokarmu bogów (książka ukazała się dwadzieścia lat wcześniej); u Wellsa para naukowców, Bensington i Redwood, przyspieszają wzrosty kurczaków. W Fatalnych jajach profesor Persikov eksperymentuje na prostych organizmach (Rok, wysłannik nowych władz, ma pomóc w wylęgu kur, więc czerwonym promieniem napromieniowuje jajka na prowincjonalnej fermie). I u Wellsa i u Bułhakowa konsekwencje eksperymentów są opłakane.
Jeżeli ktoś aktualnie nie ma Fatalnych jaj na półce, polecam czytanie on-line, bądź ściągnięcie na czytnik z Wolnych Lektur.
Psie serce utrzymane są w tym samym fantastycznym tonie, a okraszone tak dla Bułhakowa znamienna ironią i czarnym humorem. Przemiana psa w człowieka za sprawą przeszczepu przysadki przypomniała mi pewien radziecki film s-f, w którym ludzką głowę przytwierdzono do maszyny. Widać filmowcy podążali tropem Bułhakowa, ale o ile w Psim sercu sprawa potraktowana została zgoła ironicznie, o tyle w filmie królowała pseudonauka.
I tu autor wyszydza porewolucyjnych towarzyszy, ich złodziejskie zapędy, nieróbstwo, nazywając np. komitet domowy hołotą. To chyba także pewien rodzaj krytyki ludzi w ogóle, ponieważ biedny uczłowieczony Szarik (a jakże!) z mądrego, nieco oportunistycznie nastawionego do świata pieska przeobraża się w zwykłego chama, który znajduje przyjaciół wśród proletariuszy i zostaje hyclem wyłapującym bezpańskie zwierzęta, którym do niedawna sam był.
Prawdopodobnie pierwowzorem profesora Preobrażeńskiego był Siergiej Woronow, który eksperymentował na ludziach i małpach (wszczepił między innymi mężczyźnie małpie jądra), i tak jak Preobrażeński pragnie eksperymentami odmładzać ludzi. Rosyjscy "uczeni" próbowali również skrzyżować człowieka z małpą, a także przeszczepiać głowy międzygatunkowo, i dobrze, że w pewnym momencie zaprzestano owych eksperymentów, bo włos się jeży na głowie, dokąd mogłyby zabrnąć - o tym właśnie pisał ponad sto lat temu wspomniany już Wells w Wyspie doktora Moreau...
I tu autor wyszydza porewolucyjnych towarzyszy, ich złodziejskie zapędy, nieróbstwo, nazywając np. komitet domowy hołotą. To chyba także pewien rodzaj krytyki ludzi w ogóle, ponieważ biedny uczłowieczony Szarik (a jakże!) z mądrego, nieco oportunistycznie nastawionego do świata pieska przeobraża się w zwykłego chama, który znajduje przyjaciół wśród proletariuszy i zostaje hyclem wyłapującym bezpańskie zwierzęta, którym do niedawna sam był.
Prawdopodobnie pierwowzorem profesora Preobrażeńskiego był Siergiej Woronow, który eksperymentował na ludziach i małpach (wszczepił między innymi mężczyźnie małpie jądra), i tak jak Preobrażeński pragnie eksperymentami odmładzać ludzi. Rosyjscy "uczeni" próbowali również skrzyżować człowieka z małpą, a także przeszczepiać głowy międzygatunkowo, i dobrze, że w pewnym momencie zaprzestano owych eksperymentów, bo włos się jeży na głowie, dokąd mogłyby zabrnąć - o tym właśnie pisał ponad sto lat temu wspomniany już Wells w Wyspie doktora Moreau...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz