Nie wiem, jak Khaled Hosseini to robi, ale porusza w moim sercu najczulsze struny i doprowadza do płaczu. Ostatnio miałam okazję przeczytać aż dwie z jego powieści - Chłopca z latawcem, oraz I góry odpowiedziały echem. Dwa lata temu przeczytałam Tysiąc wspaniałych słońc, i od tamtej pory starałam się "ustrzelić" Chłopca.
Nie chcę streszczać jego powieści. Chcę powiedzieć, co ze mną zrobiły. Otóż - wciągnęły to za małe słowo. Ja żyłam tymi powieściami! Dawno tak mocno mną nie trzepnęło. Smutek, ból, strata, a przede wszystkim miłość do kraju, do Kabulu. Historia Afganistanu jest historią ścierania z powierzchni ziemi wszystkiego, co dobre: z królestwa w latach 70-tych Afganistan stał się republiką. Na krótko, bowiem już na przełomie lat 70/80 wkroczyli Rosjanie, z którymi walczyli mudżahedini. Następnie Afganistanem zawładnęli Talibowie, witani początkowo z otwartymi rękami, jako wyzwoliciele, których terror świat poznał szerzej 11-go września 2001 roku. Dziś władza jest w rękach pasztuna, Hamida Karzaia, ale międzynarodowe siły pokojowe nadal czuwają nad spokojem. Afganistan nadal jednak jest nękany zamachami, jak ten, który zaledwie kilka dni temu pochłonął kilkanaście ofiar śmiertelnych.
Obie książki to również przepiękne historie ludzkie. Miłość, oddanie, honor, przyjaźń, lojalność, branie odpowiedzialności za swoje czyny, słowa. Hosseini porusza do głębi kreśląc ludzkie losy tak zagmatwane i tragiczne, niczym z powieści Konrada, czy Hardy'ego. Tak jak w przypadki Tysiąca wspaniałych słońc, kiedy płacząc nad losem Mariam i Lajli, nie potrafiłam czytać, dalej, bo nie widziałam liter, tak przy Chłopcu z latawce, miałam problem z doczytaniem końcówki, bo tak przejęłam się losem Sohraba, chłopca okrutnie skrzywdzonego przez los.
Hosseini na swoim koncie ma "zaledwie" trzy powieści, ale wszystkie są genialne. Będę je polecała każdemu myślącemu człowiekowi.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym od razu nie sięgnęła po ekranizację. No i jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że scenarzystą nakręconego w 2007 roku filmu Chłopiec z latawcem jest David Benioff, którego "odkryłam" niedawno. W jednej scenie tuż przed końcem można dostrzec samego autora, który stoi ze swoimi postaciami na wzgórzu. Film jest ładny, owszem, ale brakuje mu tej siły, którą ma książka.
Niedawno natrafiłam na kampanię społeczną Save the Children, proszę, żebyście obejrzeli krótki, ale niesamowicie smutny film---> https://www.youtube.com/watch?v=RBQ-IoHfimQ
A TU możecie obejrzeć zdjęcia Afganistanu pod koniec lat 60-tych.