Header Image

Wojna Crier - Nina Varela [współpraca reklamowa]

Post powstał we współpracy z @youandyabooks 

Automatony, czyli stworzona przez Kreatorów rasa jest poprawioną wersją ludzkości. Są piękni, wysocy i niemal od razu zdali sobie sprawę ze swojej pozycji, czyniąc sobie stwórcę (człowieka) poddanym. Rządzący Rabu suweren Hesod wydaje właśnie córkę, Crier za mąż. Jak widać, automatony przejęły w pełni ludzkie obyczaje, a sam Hesod jest tradycjonalistą.



Kiedy Crier spotyka narzeczonego, wyniosłego automatona Kinoka, Ayla, ludzka służąca z pałacu planuje zemstę na zabójcach rodziców. Jak łatwo się domyślić z zapowiedzi Aylę i Crier połączy głębokie uczucie (więc z zemsty, że tak powiem, nici).


Jednym z moich ulubionych motywów jest S.I, automaty i bioetyka związana z postępem technologicznym. Tematem Wojny Crier są Automatony, czyli sztuczni ludzie ożywieni alchemią. Ponadto interesują mnie polityczne przepychanki na najwyższym szczeblu władzy. Jeśli chodzi o romanse, zupełnie mnie nie interesują w książkach fantasy i sci-fi (po prostu tak mam i już) i nie zwracam na nie większej uwagi.


Chciałabym wiedzieć coś więcej na temat automatonów. Fantasy to gatunek, który niemożliwe czyni możliwym, ale poskrobałabym tę pozłotę sercokamienia i dowiedziała się, jak to wszystko działa. Na razie ożywienie automatonów ma dla mnie coś z poczynań golarza Filipa z Akademii pana Kleksa. Może nie powinnam się dąsać, bo przecież powieść jest przeznaczona dla czytelnika 14+ (czyli raczej nie inżyniera ani bioetyka) i magii też raczej nie rozkładam na czynniki pierwsze. Oglądam teraz Fundację (czytałam 2 lata temu) i fascynuje mnie postać Demerzel. Asimov wymyślił bowiem myślące roboty, czyli świadome maszyny, które zostały unicestwione podczas konfliktu międzygatunkowego. Nie porównuje powieści debiutantki z kultową sagą s-f, ale przyszło mi na myśl, że nie mogą istnieć dwa gatunki na jednej przestrzeni, bo to prowadzi do czystek etnicznych. Takie dziwne rzeczy przychodzą do głowy, jak dorosły czyta powieść dla młodzieży.

Lammas Melanie Marquis (seria Sabaty) [współpraca reklamowa]

Za możliwość zapoznania się z tą inspirującą lekturą dziękuję @wydawnictwo_kobiece [współpraca reklamowa]


 

Lammas Melanie Marquis to kolejna propozycja dla miłośników kultywowania wielokulturowego świętowania tradycji przesileń i równonocy opartych na Kole Roku. Lammas celebruje się od zachodu słońca 31 lipca do zachodu słońca 1 lipca, więc to już dziś! “Gdy nadchodzi Lammas, najważniejsze plony lata właśnie już dojrzały. Odbywają się obrzędy, ludzie bawią się, wyrażają swoją wdzięczność i ucztują. Sabat ten, znany również pod nazwą Lughnasadh, jest czasem świętowania pierwszych zbiorów — czy oznacza to pierwsze zbiory z przydomowego ogródka, czy pierwsze z naszych planów, które udało się zrealizować. By uczcić żniwa, często piecze się tego dnia chleb.” 

Marquis prócz starych praktyk związanych ze świętami plonów, proponuje także nowe praktyki, bardziej przystające do naszych czasów. Nie tylko Wiccanie czy Neopoganie mogą świętować — nie ważne, w co wierzysz, warto podziękować za gwiazdy na firmamencie, za chleb na stole i zdrowie najbliższych. Z Lammas związane są letnie jarmarki i festiwale. To też, jak pisze autorka, “świetny okres na refleksję, introspekcję i odnawianie więzi — z Ziemią, z sobą samym, z innymi mieszkańcami naszej planety.” Warto spędzić więcej czasu na świeżym powietrzu, obserwując naturę i doceniając ją na każdym kroku. Lammas również sprzyja domykaniu postanowień - podobnie jak ze żniwami, tutaj podsumowujemy to, co udało się nam osiągnąć. To kolejna propozycja z serii Sabaty, przybliżająca wierzenia naszych przodków. 

Dziękuje serdecznie wydawnictwu Kobiecemu za możliwość zapoznania się ze skłaniającym do refleksji tekstem poświęconym kulturze i tradycji.