Tysiąc wspaniałych słońc, to książka smutna, brutalna, szokująca. W tle hańby i cierpienia głównych bohaterek wyłania się obraz kraju systematycznego niszczonego przez kolejne władze. Komuniści dali kobietom prawo do nauki, ale korzystały z niego tylko kobiety z miasta. Potem kolejni watażkowie rujnowali Afganistan, aż do przejęcia władzy przez talibów, którzy odebrali kobietom resztki wolności: miały chodzić w burkach, nie mogły pracować, a po ulicach miały poruszać się tylko i wyłącznie w towarzystwie mężczyzn. Kobieta miała być niczym, kobieta była - według talibów - mniej warta niż koza. Już na samym początku Nana, matka Mariam mówi do córki: Tak jak igła kompasu zawsze wskazuje północ, tak oskarżycielski palec mężczyzny zawsze znajdzie kobietę.
Po książkę sięgnęłam na DKK. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie w te klimaty. Zaczęłam opornie. Ale w miarę czytania, aż przecierałam oczy ze zdumienia. To, w jaki sposób Hosseini pisze o zwykłych ludziach, o nielegalnym oglądaniu Tytanika na wideo, o chłostach i sierocińcu, dobrych i złych ludziach... Warto, warto, na prawdę trzeba przeczytać tę książkę! Na skrzydełku książki jest informacja o wcześniejszej książce tego autora; czytaliście Chłopca z latawcem? Mam wielką ochotę po nią sięgnąć.