Header Image

Upierz - Paulina Pudło

 

Kocham gotyckie opowieści o upiorach i wampirach, więc koniecznie musiałam sięgnąć po 𝔘𝔭𝔦𝔢𝔯𝔷𝔞 Pauliny Pudło. Przede wszystkim urzekła mnie okładka, która obiecywała, że po plecach przebiegnie mi niejeden raz dreszczyk.  


Przede wszystkim podoba mi się stylizacja powieści na pamiętnik młodego proboszcza, Ericha von Reussa z roku 1887, opisujący niepokojące zdarzenia w małej wsi Kay, niedaleko Züllichau. Od razu napotykamy na tajemniczy zgon oraz piękną, nieszczęśliwą i zmarłą Heloizę.
Umiejętnie stopniowane napięcie, bogate słownictwo, dostosowane do epoki, zwroty akcji i dobrze zarysowane charaktery, to niewątpliwie atuty powieści. Klimat plasuje się gdzieś pomiędzy Drakulą i Nosferatu, a z tyłu głowy mam polski film "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha". Słowem — powieść dla miłośników gotyckich horrorów, wampirów i dusznego klimatu osady odciętej od świata (niemal).

I tu mogłabym skończyć, ale na tak dopracowaną powieść, nie mogłam znieść nagminnego "fleczer" zamiast "felczer", chociaż w przypisie na stronie 233 widniała etymologia słowa, czyli Feldscher (niem. chirurg polowy). Tu jakiś przecinek, tu literówka, nieco wybijało mnie to z rytmu, no, ale kto nie popełnia błędów Mam również nadzieję, że w kolejnym wydaniu Heloiza przerzuci się na fortepian, klawesyn lub wirginał, zamiast grać na niewynalezionym jeszcze pianinie (część dotyczy 1759 roku; strona 132).

Z jednej strony, naprawdę polecam tę powieść, bo jest świetna i dawno nie trafiłam na tak błyskotliwy debiut, z drugiej strony, jako osoba pisząca, bardzo bym chciała trafić na opiekuna w wydawnictwie, który wyłapie, dopieści i wycyzeluje — nie wiem, co zawiodło, ale ucierpiał wspaniały materiał literacki.

Włóczędzy Dharmy - Jack Kerouac

„Śniło mi się, że z ogromnego bochenka życia pozostały mi trzy ostatnie kromeczki oddechu…”
 

Zapatrzeni w poezję Pounda poszukiwacze sensu życia w osobach Jacka Kerouaca (w powieści Włóczędzy Dharmy występuje alter ego autora pod imieniem Ray), Gary’ego Snydera (Japhy Ryder) i kilkorgu innych Beatników, znanych z W drodze powraca, by dać nam wykładnię jak żyć według nauk Buddy. Powieść Kerouaca przypomina nieco poprzednią pod względem stylu, lecz – o ile W drodze było skupione na krytyce konsumpcjonizmu, a okraszone seksem i benzedryną, o tyle przynajmniej część Włóczęgów przypomina Trzech panów Jarome’a (wspinaczka na Matterhorn miejscami bawi do łez). 
 
Kerouac syci powieść filozofią wschodu, szuka swojego miejsca w pięknym, czasem groźnym pejzażu w niedostępnych górskich odmętach, jednocześnie medytuje, pisze wiersze i szuka wyciszenia od zgiełku ludzkich mrowisk. Pisze: „pustka gra w kości/ na obrotowej scenie wieczności”; w powieści znajdziemy wiele tego typu à la buddyjskich przemyśleń, wierszy Kerouaca, a także Snydera, który – choć w Polsce praktycznie nie znany, w Ameryce zaliczany jest do poetów kultowych, a jego wiersze nasycone buddyzmem zen są wspaniałym nośnikiem filozofii będącej w opozycji do faszyzmu wszechobecnej konsumpcji. 
 
Jedno, co mnie zdziwiło, to to, że poszukiwania Kerouaca datować można na połowę jego lat trzydziestych, a więc już po okresie poszukiwań tożsamości i miejsca w świecie właściwym dla dwudziestoletnich studentów humanistyki; w tym wieku człowiek raczej godzi się, akceptuje, a rzadko poszukuje tak aktywnie. Być może był to po prostu znak czasów, jakaś prekognicja – książka  została wydana w 1958 roku, a dekadę później ruch hipisowski osiągnął apogeum. Kerouac z gorliwością neofity rzuca się na zen, jakby świat miał się skończyć… Być może było w tym jakieś przeczucie nieuchronności, bo pisarz zmarł przedwcześnie na marskość wątroby, do czego przyczynił się jego „używkowy” tryb życia. 
 
Za włóczęgę w towarzystwie Beatników dziękuję Wydawnictwu Replika (współpraca barterowa)

I tylko wspomnień żal - Małgorzata Garkowska

Czas powojennych zawirowań w niczym nie ustępował grozie wojennych dni. Jerzy Arynowicz, żołnierz AK po dwóch latach od podpisania kapitulacji przez Niemcy, ucieka z komunistycznego obozu. W lasach pełnych partyzantów UPA i niedobitków Armii Krajowej spotyka Werkę, która odtąd będzie towarzyszyła mężczyźnie w tułaczce. Jerzy bowiem pragnie odnaleźć swoją ukochaną żonę, Kalinę, z którą los go rozłączył w 1939 roku. 

“I tylko wspomnień żal” Małgorzaty Garkowskiej to próba uchwycenia ludzkich tragedii w niełatwych powojennych czasach. Niemoc, bezsensowna przemoc, wysiedlenia i zemsta były na porządku dziennym. Oprócz grozy wojny, przywołany zostaje także Centralny Obóz Pracy w Jaworznie, w którym zamykano podejrzanych o kolaborację z banderowcami. Kategoryzowanie ludzi na “naszych” i “innych”, ciemiężenie mniejszości etnicznych (jednym z bohaterów jest Łemko), ludzkie istnienia pochłaniane przez bezduszną maszynę powojennego reżimu. 

Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Dawno nie czytałam tak dobrej prozy odnoszącej się do czasów kształtowania się powojennego państwa polskiego. Powieść Garkowskiej to niełatwa lektura. Towarzyszymy straumatyzowanym bohaterom podczas najczarniejszych godzin, kiedy gaśnie nadzieja a znikąd nie widać pomocy. Czytelnik nie znajdzie jałowego happy endu, a dowód na to, że ludzkie losy plotą się w rozmaity sposób. 

Za możliwość przeczytania tej pocieniającej lektury dziękuję wydawnictwu Flow. Współpraca barterowa.

Zesłana Miłość - Katarzyna Maludy

 

 
"Młoda Polka Justyna i jej brat zwany Marysiem zostają wysłani po powstaniu styczniowym w głąb Rosji. W pociągu spotykają Edmunda i Cecylię, małżeństwo z małym synkiem. Justyna mimowolnie ulega urokowi Edmunda i zaczyna zazdrościć jego żonie. Swoje uczucia próbuje przelać w powieść, kreśląc historię o Niceforze Czernichowskim — jednym z pierwszych Polaków na Syberii." Podziwiam kunszt, z jakim autorka kreuje świat zesłańców. Powieść napisana plastycznym, jędrnym językiem ukazuje realia polowy XIX wieku w sposób znakomity, pełen szczegółów i obrazowo. Jestem zwłaszcza pod wrażeniem researchu i znajomości tematu — Maludy wplata w postaci wykreowane przez siebie nazwiska znane z kart historii i robi to bezpretensjonalnie nienachalnie. Nie ma się co dziwić, autorka jest z wykształcenia polonistką oraz historyczką. Dodatkowy plus za opisy; jestem czytelnikiem, który naprawdę uwielbia tak znienawidzone (niesłusznie zresztą) opisy przyrody. Nadawały one ton powieści, tworzyły klimat i wprowadzały czytelnika w głąb świata przedstawionego. Sceptycznie zaś podeszłam do historii o Niceforze, XVIIwiecznym zesłańcu, ale te fragmenty wpasowały się w całość. Jednak nie przekonały mnie uczucia, jakimi główna bohaterka obdarzyła Edmunda, chociaż można to złożyć na karb trudów tułaczki i "trzymania się brzytwy". Gdyby Zesłana miłość była pozbawiona wątku miłosnego, powieść nie straciłaby na wartości. Za możliwość przeniesienia się w czasie i przestrzeni dziękuję Wydawnictwu Replika Współpraca barterowa.

Maratończyk - William Goldman

Jeśli lubicie niesztampowe thrillery, naładowane akcją i ze świetnie napisanymi bohaterami, to zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę. 


 

 T.B. Levy, Babe, jak mówi na niego starszy brat, studiuje historię w Nowym Jorku. Kiedy nie przesiaduje w bibliotece – biega. Jest spolegliwy, miły, ale nieładny, chorobliwie nieśmiały i niekiedy gada, co mu ślina na język przyniesie. Totalne przeciwieństwo swojego starszego brata, Doca, który jest dla niego nie tylko autorytetem, ale i najlepszym przyjacielem. 

Jednak Doc ma sekret, który sprowadzi na niego nie lada problemy, wikłając w nie również brata. Mody historyk będzie musiał stawić czoła członkowi tajnej organizacji oraz niebezpiecznemu byłemu naziście. 

 Postać T.B. Levy’ego jest świetnie napisana. Od początku siedzimy w jego głowie. To, jaki jest, zdeterminowała rodzinna tragedia. To, jakich wyborów dokona, również jest tego pokłosiem. Widzimy go na krawędzi, jak jego zwyczajne życie wywraca się do góry nogami. 

Ręka w górę, kto oglądał ekranizację z Dustinem Hoffmanem? A teraz ręka do góry, kto zaciskał powieki podczas pamiętnej sceny na fotelu dentystycznym? No właśnie. Takie sceny, detale, które pamięta się po latach, budują markę. Doskonała jest również scena otwierająca. Książka zawiera również przedmowę autora, dzięki czemu możemy poznać odpowiedź na odwieczne pytanie: jak pan wpadł na ten pomysł?

Na koniec zdradzę Wam mały sekret. Książkę miałam w planach już od bardzo dawna, ale poprzednie wydanie miało zbyt drobny druk. Dlatego dziękuję stukrotnie Wydawnictwu Replika za nowe, piękne wydanie i możliwość zapoznania się z tą kultową pozycją. 

Współpraca barterowa z @wydawnictworeplika