Header Image

Stanisław Lem

Niemal dwa lata przerwy w blogowaniu, a tyle świetnych książek udało mi się przeczytać. Przede wszystkim, jakoś tak się ułożyło, że od czasu projektu o Lemie, w którym brałam udział, częściej sięgam po literaturę s-f. Na potrzeby wystawy, którą koordynowałam, sięgnęłam po raz drugi po wyśmienitą biografię naszego wielkiego futurologa pióra Wojciecha Orlińskiego. Chciałabym Wam przybliżyć nieco sylwetkę Stanisława Lema, oraz dodać moje pięć groszy na temat Solaris, jak dotąd (wstyd) jedyna książka Lema, która przeczytałam (ale obiecuję się poprawić, bo mam na czytniku niemal całą bibliografię).

Stanisław Lem

Urodził się we Lwowie w 1921 roku w rodzinie polskiego lekarza żydowskiego pochodzenia, Samuela Lema. Imię „Stanisław” miało „stanowić deklarację polskości”. Na krótko przed wojną Stanisław rozpoczął studia medyczne, które wznowił po jej zakończeniu, po przeprowadzce rodziny do Krakowa. W 1949 skończył studia medyczne, ale nie uzyskał absolutorium – celowo zrezygnował z kariery lekarskiej, na rzecz zawodu literata. W czasie okupacji posługiwał się nazwiskiem Jan Donabidowicz, podawał się za Ormianina, jednego z licznych przedstawicieli spolonizowanej diaspory ormiańskiej osiadłej od czasów średniowiecza we Lwowie. W tym okresie została napisana jego pierwsza powieść science-fiction Człowiek z Marsa. Po II wojnie światowej z całej rodziny Stanisława, oprócz jego rodziców, ocalał tylko starszy o dwadzieścia lat kuzyn Stanisława Lema, Marian Hemar, wybitny poeta, satyryk, komediopisarz, dramaturg, tłumacz poezji, autor tekstów piosenek. Chociaż o wojennych losach opowiadał niechętnie lub wcale „środkiem, który pozwala przynajmniej spróbować wyobrazić sobie takie tragedie, jest literatura; w 1950 roku Lem napisał na ten temat powieść pod tytułem Wśród umarłych”.

Fenomen Lema

W Krakowie związał się ze środowiskiem intelektualistów, gdzie stawiał swoje pierwsze kroki literackie w periodyku "Życie nauki". „Dlaczego Lem tak bardzo różnił się zarówno od innych pisarzy science-fiction na świecie, jak i od pisarzy w Polce en masse? Bo intelektualnie ukształtowały go inne lektury. Czytał to, co rekomendowali mu [Jerzy] Turowicz [dziennikarz, publicysta, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”] i [Mieczysław] Choynowski [psycholog, filozof, założyciel i kierownik Pracowni Psychometrycznej Polskiej Akademii Nauk], a więc był lepiej zorientowany w światowej nauce od przeciętnego polskiego pisarza, a także w humanistyce od przeciętnego pisarza science-fiction.”

Debiut fantastyki naukowej

Za sprawą spotkania z Jerzym Pańskim, redaktorem naczelnym wydawnictwa Czytelnik, powstała w 1951 roku powieść Astronauci, która została opatrzona adnotacją „powieść fantastyczno-naukowa”, co stanowiło pierwsze użycie w języku polskim kalki z angielskiego „science-fiction”. Astronauci dzięki przekładom na niemiecki i rosyjski zyskali sympatię czytelników w NRD oraz ZSRR. Powstały nawet niezrealizowane plany sfilmowania powieści.

Samochodowa „klątwa Lema”

„W rodzinie mówiono (...) o Klątwie Lema – wszystkie samochody, jakie kupował, okazywały się wyjątkowo awaryjne. Sądząc z opisów tych awarii (często ofiarą padały silniki i zawieszenia), przynajmniej częściowo mogło to wynikać z zamiłowania Lema do kawaleryjskiej jazdy po kiepskich drogach.” Jeden z samochodów pisarza okazał się wybitnie wręcz wadliwy – brak było drugiego kompletu kluczy, oraz innych, pomniejszych części wyposażenia. Ponadto, po kilku miesiącach wysiadła stacyjka, a źle zamontowana przednia szyba przeciekała tak, że wodę trzeba było „wybierać małym czerpakiem”. W czasie, kiedy Lem wiózł ciężarną żonę, Basię, do szpitala zawiodło sprzęgło. Niestety, były to czasy, kiedy o gospodarce wolnorynkowej można było pomarzyć, aby uzyskać potrzebne części trzeba było niejednokrotnie "uruchomić kontakty", a sklepy TOS (Technicznej Obsługi Pojazdów) działały w ślimaczym tempie, o ile udało się w ogóle domówić niezbędne części.

Lem i słodycze (słodka dziurka?)

„Czwarta rano (…) Kliny, dalekie przedmieścia Krakowa (…) Czeka go pierwsza czynność tego dnia – rozpalanie w piecu. (…) Od dłuższego czasu Barbara Lem próbuje swojego męża odchudzić. Chwyta się różnych sposobów. Namawia go do fizycznego ruchu, ogranicza dania obiadowe (…) [Stanisław] kupił w zieleniaku dwa znakomite niemieckie batoniki marcepanowe. Wprawdzie nie wolno mu ich jeść, ale przecież nikt nie patrzy, wszyscy śpią. Lem pożera je pospiesznie i przenosi się z garażu do spiżarni . Wrzuca papierki za szafę, która jest przymocowana do ściany, więc nikt nigdy nie wykryje jego dietetycznej transgresji, słodkiej zbrodni doskonałej. (…) Podczas generalnego remontu zza szafy wysypał się stos opakowań pochodzących z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.”

Prawie-Nobel

W latach 70-tych Franciszek Szlachcic, ówczesny Sekretarz Komitetu Centralnego chciał stworzyć propagandową odpowiedź na opozycyjnych intelektualistów. Wśród sojuszników upatrzył sobie Stanisława Lema. Szlachcic tworzył szeroko zakrojone plany "zdobycia" dla Lema Nagrody Nobla. Jako "pisarz polski robiący furorę na Zachodzie Lem wpisywał się w gierkowską propagandę sukcesu". Któregoś dnia Szlachcic odwiedził Lema "prywatnie", otoczony świtą i w kolumnie rządowych samochodów. Starania Sekretarza CK przyniosło więcej złego niż pożytku; "Jeśli Komitet Noblowski na serio rozważał kandydaturę Lema, po tej wizycie nie było już na nagrodę szans".

L.E.M.

Amerykański pisarz s-f, Philip K. Dick wysłał do FBI serię paranoicznych donosów, w których pisał o grupie komunistów infiltrujących amerykańską fantastykę naukową o pseudonimie L.E.M., sądził bowiem, że Lem to nie jedna osoba, ale tajna organizacja. Donosy miały skutek taki, że w 1976 roku Lemowi cofnięto honorowe członkostwo w Amerykańskim Stowarzyszeniu Pisarzy Science-Fiction i Fantasy. Oprócz "siatki szpiegowskiej L.E.M.", Dick "rozpracował" również "międzynarodowy spisek neonazistów zmuszających go do umieszczenia zakodowanych wiadomości w powieściach".

Ebooki i audiobooki

W 1961 roku swoja premierę miała powieść Powrót z gwiazd, która przypomniana po latach okazała się prorocza: "Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu. Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu. (...) Ale optonów mało używano, jak mi powiedział robot sprzedawca. Publiczność wolała lektony – czytały głośno, można je było nastawiać na dowolny rodzaj głosu, tempo i modulację." Czyżby Lem przewidział audiobooki i ebooki czytane na czytnikach?

Internet

Stanisława Lema można śmiało nazwać autorytetem w dziedzinie technologii. Zapytany o Internet, odpowiadał dość sceptycznie, upatrując w nowym medium więcej zagrożeń niż korzyści. Przewidział istnienie cyberprzestępczości i cyberterroryzmu, oraz bezradność prawa wobec nowych zagrożeń. 

Pisarz zmarł w 2006 roku. Nagrobek na krakowskim cmentarzu Salwatorskim zdobi epitafium: FECI, QUOD POTUI, FACIANT MELIORA POTENTES, co można przetłumaczyć: Zrobiłem, co umiałem. Niech więcej zrobią zdolniejsi.

* Tekst powstał w oparciu o biografię

Lem. Życie nie z tej ziemi – Wojciech Orliński

3 komentarze:

  1. Czytałam kiedyś o tej paraoni Dicka. To były czasy, a Lem nadal nieśmiertelny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż bardzo lubi Dicka, w sumie poznałam jego powieści dzięki niemu. W jego twórczości widać takie "odrealnienie".

      Usuń