Header Image

Gallant - V.E. Shwab

Dawno nie czytałam tak niepokojącej książki. Niepokojącej w sensie pozytywnym, jak “Koralina” Gaimana, jak “Ktoś we mnie” Waters. Czytając nuciłam “Charlotte Sometimes” The Cure, piosenkę z niesamowitym klimatem tajemnicy. 

Gallant to moje kolejne spotkanie z V.E.Schwab. Uwielbiam Odcienie magii, a zaraz zabieram się za Addie LaRue. Gallant jest opowieścią z dreszczykiem skierowaną do młodzieży. Pisana dość dziwnym, niemal reporterskim stylem ma jednak w sobie duże pokłady literackiej magii. Sama historia na pozór jest dość banalna; sierota, Olivia Prior otrzymuje list od wuja, którego istnienia nawet nie podejrzewała. Zjawia się w dziwnym, na wpół opuszczonym domiszczu, tytułowym Gallancie. Ten jednak skrywa mroczny sekret... 

Powieść nazwałabym dzieckiem prozy Kate Morton i AHS. Oniryczne, mroczne martwiaki, ponury żniwiarz, który nie wiedzieć czemu "wyobrażał mi się" jako Jack z Miasteczka Halloween. Postać Olivii wydaje się być złożona i przypomina mi nieco Mary z Tajemniczego ogrodu. Całość nastrojowa i napisana z suspensem. No i kochani, nie czarujmy się, ale mamy chyba najpiękniejszą okładkę roku. Powieść jest wspaniale wydana — dobrej jakości papier, cudowne ilustracje i elegancka okładka. Tak powinno się wydawać książki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz