Header Image

Marzenie panny Benson - Rachel Joyce

Czy zdecydowalibyście się rzucić wszystko, postawić na jedna kartę i podążyć za marzeniem życia? Dziesięcioletnia Margery przeżyła pamiętny dzień, który już zawsze będzie rzutował na jej życiu. To wydarzenie jest tak traumatyczne, że zmienia pojmowanie świata przez bohaterkę. Kolejne rozdziały przenoszą nas do 1950 roku, kiedy to zahukana bezdzietna nauczycielka robótek staje przed najważniejszym wyborem i sfrustrowana miałkością swojego istnienia, porywa się na coś, na co “normalnie” w życiu by się nie zdecydowała.

 

Powieść “Marzenie panny Benson” reklamowana jest jako powieść o sile kobiecej przyjaźni. To jak najbardziej trafne sformułowanie, do którego bym jeszcze dodała, jak ważne jest poszukiwanie swojego ja, wyjście ze strefy komfortu i sięgnięcie po “swoje”.

Ta piękna powieść zrobiła na mnie duże wrażenie. Cieszę się, że historia pozbawiona jest bzdurnego romansu (zawsze się waham, czy sięgnąć po literaturę o kobietach, bo jeszcze dwadzieścia lat temu każda taka powieść musiała się kończyć jak historia kopciuszka, czy innej księżniczki Disneya). To, po “Wężu z Wessex” Sarah Perry kolejna powieść o feministycznym wydźwięku, która przypadła mi ostatnio do gustu. Ponadto “Marzenie” ma w sobie pewien klimat; ze smogu powojennego Londynu Rachel Joyce przenosi czytelnika do upalnej Nowej Kaledonii.

Kiedy zaczynałam czytać, uważałam, że ów złoty chrząszcz jest tak samo mityczny, jak syrena i smok. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że natura w swym niezrównanym bogactwie i takie chrząszcze wymyśliła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz