źródło: LubimyCzytac.pl |
Dublin, lata 50-te. Śmierć młodej kobiety, Christine Falls uruchamia serię zdarzeń, które doprowadzą do rozszyfrowania gigantycznej afery. Purytański Boston z jednej strony oraz ultrakatolicki Dublin z drugiej. Przykościelne sierocińce, ochronki dla samotnych brzemiennych kobiet. Książka Banville'a jest poniekąd oparta na faktach - w latach 50-tych ubiegłego wieku w domach i szpitalach prowadzonych przez zakonnice zabrano bezprawnie - uwaga - 60 000 dzieci! Niedawno mogliśmy obejrzeć piękny, zarazem smutny film Tajemnica Filomeny, który naświetlał właśnie tamte dramatyczne wydarzenia. Niemowlęta były odbierane młodym matkom i sprzedawane do Stanów Zjednoczonych. Niestety, autor, takie odniosłam wrażenie, tylko musnął temat, być może nie chcąc drażnić kleru: temat rozliczeń z kościołem katolickim w Irlandii jest pojemny i polecam chociażby doskonały film Kalwaria.
Abstrahując od przejmującego tematu, uważam, że książce zaszkodziła sztampowość postaci, stereotypowy alkoholizm głównego bohatera, sztywne, nieprawdziwe dialogi, oczywiste, odpisane chyba metodą kopiego-pasta stwierdzenia, np.: "Pokroiłem w życiu wiele zwłok, ale nigdy nie znalazłem miejsca, które mogłoby być siedzibą duszy" (to zdanie powinni drukować na fartuchach patologów i lekarzy - urodzonych sceptyków - według twórców literatury i filmów). Plus nieustanne opisy pogody. Zauważyłam to już przy poprzedniej książce: narrator jakby zastygał w bezruchu i opisywał stan pogody, szum liści, wygląd chmur. Widać taka maniera; tak jak zadawanie sobie samemu pytań i odpowiadania na nie "nie wiem", "nie pamiętam", "nie ważne".
Ale - bynajmniej nie zraziłam się do tego autora - mam zamiar przeczytać jego najgłośniejszą powieść nagrodzona Bookerem: Morze. Żałuje jedynie, że WL zrezygnowało z kontynuowania serii o Quirku, nawet po wyjściu serialu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz