Header Image

Duchy sióstr Fox [Życie po śmierci - Ian Wilson]

W grudniu 1847 roku, po drugiej stronie Atlantyku, w niewielkiej osadzie Hydesville niedaleko Rochester w stanie Nowy Jork, pewien metodysta, farmer James D.Fox, wprowadził się do drewnianego domku, dokąd wkrótce przybyła jego żona i rodzina. W owym domku poprzedniego lokatora niepokoiło niewytłumaczalne głośne pukanie. To samo powtórzyło się z rodziną Foxów. Córki, piętnastoletnia Margaretta i jedenastoletnia Kate, tak się przyzwyczaiły do tego "ducha", że nazywały go poufale "Panem Kopytko". Przyznawały jednak, że się go boją i nalegały na rodziców, by pozwolili im sypiać w swojej sypialni w osobnych łóżkach.

W piątek 31 marca 1848 roku Kate, młodszej córce, przyszedł do głowy pewien pomysł. Postanowiła nawiązać bezpośredni kontakt z intruzem za pomocą specjalnego kodu. Zawołała: "Panie Kopytko, rób to, co ja" i zaczęła strzelać palcami. Ku zdumieniu obecnych, dźwięk został powtórzony niczym echo. Zaintrygowana pani Margaret Fox, matka dziewczynek, włączyła się do eksperymentu. "Rób to, co ja" zawołała i zaczęła rytmicznie klaskać w dłonie. I znów odpowiedział dźwięk naśladujący klaskanie. Oto zapisana później relacja pani Fox z tego wydarzenia:

Pomyślałam sobie, że przeprowadzę próbę: zadam pytanie, na które nikt w tej okolicy nie mógłby odpowiedzieć. Kazałam głosowi wystukać, po kolei, wiek moich dzieci. Natychmiast wiek ten został poprawnie podany, przerwy pomiędzy kolejnymi seriami stukań były dość długie, aby dało się odróżnić, o które z dzieci chodzi, i tak siedem razy, po czym nastąpiła dłuższa przerwa i znów usłyszałam trzy wyraźne uderzenia, odpowiadające wiekowi mojego maleństwa, które zmarło.


Posługując się metodą stukania, pani Fox zapytała niewidzialną istotę, czy jest człowiekiem. Nie otrzymawszy odpowiedzi, spytała: "Czy jesteś duchem? Jeśli tak, zastukaj dwa razy". Niezwłocznie rozległy się dwa bardzo głośne uderzenia. Zadając dalsze pytania tego rodzaju, pani Fox ustaliła, że jest to "duch" mężczyzny, który został w tym domu zamordowany. W chwili śmierci miał trzydzieści jeden lat, był żonaty, zostawił pięcioro dzieci.

Wówczas państwo Fox przywołali sąsiadów. Jeden z nich, William Duesler, cierpliwie stosując z panią Fox metodę pukania, wydobył od rzekomego ducha informację, że nazywał się on Charles B. Rosma, był komiwojażerem i jakoby przed pięciu laty został zamordowany w tym właśnie domu przez ówczesnego lokatora, pana Bella. Kiedy później przesłuchano byłą służącą pana Bella, Lukrecję Pullver, okazało się, że istotnie przez krótki czas mieszkał tutaj za czasów pana Bella domokrążca. Pewnego wieczora Lukrecję odesłano do jej rodziny, a gdy wróciła do pracy, domokrążcy już nie było.

W niedzielę znów nawiązano kontakt z rzekomym duchem, który poinformował, że jego ciało zostało pogrzebane w piwnicy domu. Natychmiast zaczęto kopać w piwnicy, ale zalały ją wody gruntowe i dopiero po upływie czterech miesięcy, kiedy już obeschło, pod deskami, na głębokości pięciu stóp ukazały się ludzkie włosy i trochę kości złożonych w niegaszonym wapnie. To odkrycie wystarczyło, aby zadać parę pytań panu Bellowi, którego odnaleziono w Lyonie, w stanie Nowy Jork. Nie można było jednak postawić go w stan oskarżenia, głównie dlatego, że nikt nigdy nie zdołał udowodnić, iż Charles B. Rosma naprawdę istniał.

Do dnia dzisiejszego opowieść sióstr Fox pozostaje zagadką. Podejrzany jest fakt, że Kate i Margaretta, wyniósłszy się z Hydesville, nadal potrafiły wywoływać "duchy", które stukały wszędzie, gdzie siostry mieszkały. Ich starsza siostra Leah wkrótce oświadczyła, że posiada identyczną "moc" i nie tracąc czasu zaczęła czerpać z tego zyski. Co ciekawe, w czterdzieści lat po opisanych wydarzeniach, gdy Margaretta i Kate, obie już po pięćdziesiątce, stały się nałogowymi alkoholiczkami, Margaretta porozumiała się z pewnym dziennikarzem, za sumę 1500 dolarów wystąpiła na scenie Akademii Muzycznej w Nowym Jorku i wyznała publicznie, iż jej kontakt z "duchami" były oszustwem, a rzekome stukania "duchów" wykonywała sama wielkim palcem nogi, co zademonstrowała zaraz przed widownią.

Życie po śmierci - Ian Wilson

4 komentarze:

  1. Kilka lat temu czytałam tę książkę. Pamiętam, że wtedy wywarła na mnie wrażenie. Dzisiaj chyba już by tak nie było, jestem bardziej sceptyczna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również czytałam ją ładnych parę lat temu. Moim zdaniem Wilson był odrobinę sceptyczny. Inaczej niż Moody na przykład.

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze,ale sie zaczytalam,Twoja recenzja mnie tak wciagla,to co dopiero ksiazka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały post jest cytatem. Koniecznie musisz przeczytać Wilsona:)

      Usuń