Jeżeli zaglądacie do mnie w miarę
regularnie, wiecie, że na Setnej stronie można się spodziewać klasyki, bądź literatury
non-fiction. Bardzo rzadko sięgam po literaturę współczesną, a i wtedy trzymam się
raczej określonej półki. Ale od czasu do czasu, szczególnie, kiedy tak się
naczytam o wojnach, niesprawiedliwości, tyranii, etc., sięgam po coś, co przełamie
dyktat rzeczywistości. I tu przeważnie wkracza (jeśli chodzi o film komedia
romantyczna) coś lekkiego, nieco wyidealizowanego.
Tym razem wsparłam się odrobiną
magii w wykonaniu Petera S. Beagla. Peter Soyer Beagle urodził się 20 kwietnia
1939 w Nowym Jorku i choć jest autorem ponad trzydziestu powieści (w większości
fantasy) jego największym sukcesem jest wydany w 1968 roku Ostatni Jednorożec. W
1982 roku na ekrany kin weszła animowana wersja powieści, która okazała się
niebywałym sukcesem.
Zawsze łączyłam Ostatniego Jednorożca
z animowanym Władcą Pierścieni i słusznie, bowiem Beagle napisał scenariusz do
filmu Ralpha Bakshi. Obie „bajki” zresztą chętnie oglądam za każdym razem,
kiedy jakaś stacja je puszcza. Niedawno ogarnął mnie jakiś dziwny sentyment za
Jednorożcem i znalazłam film na YT. Wybrałam wersję z napisami, bo w polskim
tłumaczeniu o Jednorożcu mówią per on, podczas kiedy to ona, Jednorogini.
źródło: http://www.filmweb.pl/film/Ostatni+jednoro%C5%BCec-1982-8424 |
Wzrusza mnie ta opowieść i nie
mogłam sobie odmówić sięgnięcia do źródeł, czyli literackiego pierwowzoru. Powieść
opowiada o ostatniej Jednorogini, która wyrusza na poszukiwanie swoich
zaginionych pobratymców. Po drodze, jak to w baśniach, spotyka przyjaciół
(nieudolnego czarodzieja Szmendryka i kucharkę leśnej drużyny Molly Grue), oraz
przeżywa niesamowite przygody. Akcja toczy się wartko, dialogi są zabawne, a
całość polana nieco postmodernistycznym sosem; pozornie świat przedstawiony w powieści
jest światem średniowiecznym, ale bohaterowie szafują archaizmami (nawiązanie
do nieśredniowiecznych rzeczy, jak na przykład balonik na sznurku, etc.), a także
sami przyznają, że „występują” w baśni.
Powieść może przeczytać nawet
dwunastolatek, bo jest napisana ładnym językiem, pozbawiona przemocy i
okrucieństwa (no, może nie licząc Czerwonego Byka). Niekiedy Beagle jest bardzo
poetycki: „Nieruchome dotąd oczy wiedźmy buchnęły tak dzikim blaskiem, że jakieś
szemrane towarzystwo ciem księżycówek, które ruszało na nocną hulankę, frunęło
prosto w jej źrenice i spiekło się na śnieżny popiół.” Albo: „Cienie traciły
ostrość konturów, dźwięki kształt, a kształtu jeszcze nie zdecydowały, czym
będą tego dnia. Nawet wiatr wątpił w siebie.” Lub: „Na ulicy noc leżała
zwinięta jak żmija, zimna w łuskach gwiazd.” Piękne, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz