Człowieka z wysokiego zamku
przeczytałam w jeden dzień. Nie tylko dlatego, że czyta się szybko, czy akcja
biegnie wartko, ale powieść Dicka ma w sobie coś, co sprawiło, że totalnie
odpłynęłam w świat powieści. A po przeczytaniu został niedosyt…
Nie sięgnęłabym – musze się od
razu przyznać – po Dicka gdybym nie oglądała wcześniej serialu. Specyficzna
wizja totalitarnej Ameryki początku lat sześćdziesiątych podzielona po wojnie
pomiędzy Japończyków i Nazistów wywiera duże wrażenie. Nie powinna więc dziwić
ekranizacja, która jest w dzisiejszych czasach konsekwencją literatury.
Dick korzysta z wizji alternatywnej
rzeczywistości, w której Ameryka nie miała szansy się przez II wojną światową zbroić, co w rezultacie doprowadziło aliantów do przegranej. Stany są – jak w naszej
rzeczywistości chociażby Wiedeń, podzielone między strefy wpływów – w tym
przypadku Niemiec, oraz Japonii. Oś powieści kręci się wokół wizji
rzeczywistości zawartej w książce Utyje
szarańcza, która opisuje świat z perspektywy wygranej Aliantów… jednakże
nie jest to również świat, jaki my znamy.
Po obraz świata, w którym to Naziści pokonali
Aliantów sięgnął również Robert Harris w powieści Vaterland z 1992 roku (która również została zekranizowana – w role
główną wcielił się Rutger Hauer).
Ośmioodcinkowy serial (do tej
pory nie wiem, czy mamy do czynienia z jedną serią, czy otwarte zakończenie sugeruje
kolejny sezon) osnuty jest na wątkach książki. Intrygę poszerzono o nowe
elementy (ruch oporu), zmieniono książkę na serię filmów. Także zmienione jest
zakończenie i wymowa powieści. W filmowych postaciach można z łatwością
odnaleźć ich literackie pierwowzory, ale część bohaterów została napisana na
potrzeby telewizji; z pożytkiem zresztą, bo postać Johna Smitha, Nazisty,
ideowca i „grubej szyszki” jest jedna z najlepszych – może zresztą za sprawą
Rufusa Sewella, który w postać tę się wciela. O ile serialowa, wycofana, „kuląca
się w sobie” Juliana jest zupełnie inna pod względem charakteru od książkowej,
o tyle Frank Frink jest oddany bardzo wiernie. Również Joego możemy bez trudu „odgadnąć”.
Jednak przyjaciel Franka, Ed jest napisany od podstaw: w serialu jest zupełnie
innym człowiekiem niż był w książce (w serialu po prostu rozbraja).
Czytając miałam wrażenie, że
książka jest bardziej… tao, bardziej
dedykowana filozofii wschodu i księdze I Ching, z której w serialu korzysta
jedynie Tagomi. Gdyby powstał kolejny sezon bardzo bym sobie życzyła
uwypuklenia wątku biżuterii (która posiad wu),
która właściwie dała początek książce – Dick pomagał żonie w warsztacie tworzyć
biżuterię. Jestem bardzo ciekawa, czy projekty autorstwa pani Dick przypominały
te, które firma EdFrank wstawiła do Amerykańskiego Rzemiosła…
Książkę z pewnością zapamiętam na
długie lata. Trafiłam na taki fajnie zaczytany egzemplarz, dokładnie jakbym
natrafiła na Utyje szarańcza. Mam wielką
ochotę sięgnąć po Ubika; co prawda moje wcześniejsze literackie spotkanie z
Dickiem nie było zbyt owocne (Przez ciemne zwierciadło), ale Dick, „tak sobie
myślę, że to początek pięknej przyjaźni”.
Co do serialu to polecam – bardzo
dobrze zrealizowany, z sensem. Postacie są bardzo dobrze zagrane. Ten serial ma
klimat i choć nie jest wierny książce – bez trudu można zaakceptować… alternatywną
historię o alternatywnej rzeczywistości.
Jest jeszcze jeden serial (no,
miniserial), na który czekam – Dallas’63.
W tym wypadku jednak książkę przeczytałam już dawno i teraz tylko czekam na
emisję serialu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz