Header Image

Człowiek z Wysokiego Zamku - Philip K. Dick

Człowieka z wysokiego zamku przeczytałam w jeden dzień. Nie tylko dlatego, że czyta się szybko, czy akcja biegnie wartko, ale powieść Dicka ma w sobie coś, co sprawiło, że totalnie odpłynęłam w świat powieści. A po przeczytaniu został niedosyt…
Nie sięgnęłabym – musze się od razu przyznać – po Dicka gdybym nie oglądała wcześniej serialu. Specyficzna wizja totalitarnej Ameryki początku lat sześćdziesiątych podzielona po wojnie pomiędzy Japończyków i Nazistów wywiera duże wrażenie. Nie powinna więc dziwić ekranizacja, która jest w dzisiejszych czasach konsekwencją literatury.
Dick korzysta z wizji alternatywnej rzeczywistości, w której Ameryka nie miała szansy się przez II wojną światową zbroić, co w rezultacie doprowadziło aliantów do przegranej. Stany są – jak w naszej rzeczywistości chociażby Wiedeń, podzielone między strefy wpływów – w tym przypadku Niemiec, oraz Japonii. Oś powieści kręci się wokół wizji rzeczywistości zawartej w książce Utyje szarańcza, która opisuje świat z perspektywy wygranej Aliantów… jednakże nie jest to również świat, jaki my znamy.  
 

Po obraz świata, w którym to Naziści pokonali Aliantów sięgnął również Robert Harris w powieści Vaterland z 1992 roku (która również została zekranizowana – w role główną wcielił się Rutger Hauer).
 
Ośmioodcinkowy serial (do tej pory nie wiem, czy mamy do czynienia z jedną serią, czy otwarte zakończenie sugeruje kolejny sezon) osnuty jest na wątkach książki. Intrygę poszerzono o nowe elementy (ruch oporu), zmieniono książkę na serię filmów. Także zmienione jest zakończenie i wymowa powieści. W filmowych postaciach można z łatwością odnaleźć ich literackie pierwowzory, ale część bohaterów została napisana na potrzeby telewizji; z pożytkiem zresztą, bo postać Johna Smitha, Nazisty, ideowca i „grubej szyszki” jest jedna z najlepszych – może zresztą za sprawą Rufusa Sewella, który w postać tę się wciela. O ile serialowa, wycofana, „kuląca się w sobie” Juliana jest zupełnie inna pod względem charakteru od książkowej, o tyle Frank Frink jest oddany bardzo wiernie. Również Joego możemy bez trudu „odgadnąć”. Jednak przyjaciel Franka, Ed jest napisany od podstaw: w serialu jest zupełnie innym człowiekiem niż był w książce (w serialu po prostu rozbraja).
Czytając miałam wrażenie, że książka jest bardziej… tao, bardziej dedykowana filozofii wschodu i księdze I Ching, z której w serialu korzysta jedynie Tagomi. Gdyby powstał kolejny sezon bardzo bym sobie życzyła uwypuklenia wątku biżuterii (która posiad wu), która właściwie dała początek książce – Dick pomagał żonie w warsztacie tworzyć biżuterię. Jestem bardzo ciekawa, czy projekty autorstwa pani Dick przypominały te, które firma EdFrank wstawiła do Amerykańskiego Rzemiosła… 
 
Książkę z pewnością zapamiętam na długie lata. Trafiłam na taki fajnie zaczytany egzemplarz, dokładnie jakbym natrafiła na Utyje szarańcza. Mam wielką ochotę sięgnąć po Ubika; co prawda moje wcześniejsze literackie spotkanie z Dickiem nie było zbyt owocne (Przez ciemne zwierciadło), ale Dick, „tak sobie myślę, że to początek pięknej przyjaźni”.
Co do serialu to polecam – bardzo dobrze zrealizowany, z sensem. Postacie są bardzo dobrze zagrane. Ten serial ma klimat i choć nie jest wierny książce – bez trudu można zaakceptować… alternatywną historię o alternatywnej rzeczywistości.

Jest jeszcze jeden serial (no, miniserial), na który czekam – Dallas’63. W tym wypadku jednak książkę przeczytałam już dawno i teraz tylko czekam na emisję serialu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz