Mityczne lata 50-te ze swoimi domkami szeregowymi na bogatych przedmieściach, złote lata amerykańskiej prosperity były odpowiedzią na lata kryzysu lat 30-stych, oraz wojenne zaciskanie pasa. Ten lukrowany torcik, ten obrazek schizofrenicznej szczęśliwości miał jednak wiele rys. nie każdy chciał lub mógł uczestniczyć w celebrowaniu tego nowego, pięknego świata idealnego. Stąd takie teksty, jak pełne bólu studium depresji w Szklanym kloszu (data wydania 1963 r.), oraz wytykające bezcelowość ludzkiej egzystencji W drodze (wydana w 1957 roku).
W pierwszej, rzucającej się w oczy warstwie zawarł Kerouac obserwacje poczynione podczas licznych włóczęg po Stanach. Ważnym składnikiem dzieła jest doskonała muzyka z Milesem Davisem, Theloniousem Monkiem, czy Charlim Parkerem na czele, która leczy pokancerowane dusze bohaterów. Clou powieści jednak nie stanowią - moim zdaniem - benzedrynowe odloty, jak to zapowiada blurb, a miałkość życia niepotrafiących się dostosować do uniformu powszechnej szczęśliwości młodych ludzi.
Kerouac pisze: "Czyż nie jest tak, że człowiek zaczyna życie jako urocze dziecko, które wierzy święcie we wszystko pod dachem swojego ojca? A potem nastaje dzień laodycejski, kiedy dowiadujesz się, że jesteś marny, nieszczęśliwy, biedny, ślepy, nagi, i z tą wizją upiornego, udręczonego ducha idziesz drżąc cały przez koszmarne życie". Stąd droga, droga będąca alegorią życia, droga bez celu, podróże bez destynacji, podejmowanie chaotycznie, by tylko móc zająć czymś umył i ciało.
Utarła się etykietka powtarzana jak mantra, że W drodze jest "sztandarowym dziełem ruchu Beat Generaton", pokolenia dziś nierozumianego, zapomnianego, do którego doczepiono łatkę napuszonego ekscentryzmu. Rozszyfrowano bohaterów z imienia i nazwiska, a życie dopisało ciąg dalszy do ich curriculum vitea. W muzeum w San Francisco można obejrzeć zwój, przypominający manuskrypty z Qumran. Jednak ponadczasowość powieści tkwi w jej przesłaniu - droga to życie, a im bardziej świadomy jesteś, tym bardziej nieszczęśliwy. Spostrzeżenia poczynione przez autora w Meksyku, gdzie spotyka "szczęśliwych" Indian nie zaznajomionych z "dobrodziejstwami" cywilizacji jednoznacznie potwierdzają tę tezę. Zmiekczaczami twardej, frustrującej rzeczywistości są muzyka, seks, benzedryna. A zastanówmy się nad naszym pokoleniem - jesteśmy czcicielami mediów, śmiesznych kotów z you tuba, jesteśmy "wydawaczami kasy" na - w gruncie rzeczy - nie przydatne pierdoły. Nikt na poważnie nie podejmuje tematu sensu życia, bo nie chcemy traktować go zbyt serio (być może przeraża nas to, a jak głosi hasło z Joe Monster: "powaga zabija powoli"). Jest ci źle? idź na zakupy, poklikaj ze znajomymi na facebooku, wyrusz w drogę... Jednocześnie Kerouac nie daje odpowiedzi na pytanie "jak żyć?". Sal, alter ego pisarza, narrator powieści, sam tego nie wie, nawet nie próbuje zmienić życia na lepsze, bo tak naprawdę w tej materii nic się nie da zrobić. Zostaną tylko nasze selfie, na których będziemy happy: "Uprzytomniłem sobie, że pewnego dnia nasze dzieci będą oglądać te wszystkie [nasze] zdjęcia ze zdumieniem, przekonane, że ich rodzice wiedli gładkie, uporządkowane, ustabilizowane-tak-jak-na-zdjęciu życie, że wstawali rano, aby kroczyć dumnie chodnikami życia, i nigdy nawet nie będą podejrzewać łachmaniarskiego szaleństwa i burzliwości naszych faktycznych żywiołów, naszej faktycznej nocy, tego piekła, bezsensownej, koszmarnej drogi. Wszystko to w pustce bez końca i bez początku. Żałosne przejawy ignorancji."
* * *
W 2012 roku powstała ekranizacja powieści z Samem Riley'em (boski jako Ian Curtis w Control), "Synem Flynna" oraz kochanicą wampirów. Mimo obsady i naprawdę cudownych zdjęć - nie polecam tej płytkiej szmiry. Jeżeli ktoś chce poczuć klimat powieści proponuję sięgnąć po Inside Llewelyn Davis - choć zamiast bopu jest folk, blisko obrazowi do powieści Kerouaca.
No to teraz będziesz mnie każdym postem katować? Znów książka w starym wydaniu i jeszcze na dodatek seria z PIW... ;)
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości :D Jak widać, chyba jest to inspirujące. Tak, PIW, ale z 1998 roku. Nie umiem zdobyć nowego egzemplarza, a wydano przy okazji pojawienia się filmu.
UsuńSzkoda, że PIW zaprzestało wydawać powyższą serię :(
UsuńOd trzech lat PIW jest w stanie likwidacji. No szkoda, niby coś tam wydają, ale to już nie to...
UsuńEee, twoja diagnoza jest tak trafna, ze nawet nie będę stawiać własnej, kiedy już przeczytam te książkę. I tak bardzo aktualna.
OdpowiedzUsuńI na tym polega cudowna ponadczasowość tej książki. Jestem ciekawa Twojej opinii o niej.
UsuńTo prawda, ta ekranizacja z Kristen Stewart jest fatalna, wyłączyłam w połowie, choć faktycznie zdjęcia cudowne, nasycone, klimatyczne. A sama książka... Miałam co do niej wielkie nadzieje, bo - tak jak piszesz - bitnicy, legenda, szaleństwo, artyzm, wyklęci, niezrozumiali poeci. Uwielbiam takie klimaty, uwielbiam zagłębianie się w ten świat bohemy. Oczekiwałam szaleńczej podróży w czasie, przestrzeni i myśli. Ale... tym razem się rozczarowałam. Czytałam bełkot. Długi, bolesny, rozczarowujący bełkot. Bohaterowie przemierzali stany bez celu, bezmyślnie, bez tchu, próbując coś udowodnić, ale nie wiedząc co. Zabrakło mi przesłania. Ale wiesz co? Chyba powinnam się była bardziej zastanowić, bo dobrze wyjaśniasz.
OdpowiedzUsuńBtw, świetne zdjęcie<3
Dzięki:)
UsuńMnie to tak mocno uderzyło, bo dużo czytałam, oglądałam na temat przemian społecznych w Ameryce tamtych lat. Stąd też wyrosły "Gotowe na wszystko", przynajmniej pierwsza seria, bo kolejne to było dno.
Mam tę książkę w czytelniczych planach, ale po Twojej recenzji dochodzę do wniosku, że... jeszcze do niej nie dojrzałam.
OdpowiedzUsuńNie, nie bój się jej. Sama myślałam, że książka jest tak wybitna, że jej nie zrozumiem, ale "łatwo mi weszła" :)
UsuńJak się cieszę, że ktoś pisze o Jacku! :) Jako ogromna fanka Beat Generation zgadzam się z każdym słowem tego posta. Chociaż mi film się podobał i to głównie dzięki Rileyowi, którego ubóstwiam między innymi za świetne w "Control". Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie - Sam BYŁ Ianem Curtisem. Był genialny w tej roli. W ogóle świetny aktor. Oglądałaś Byzantium? Jeśli nie, to polecam.
UsuńO Joy Division napiszę 18-go... z wiadomych względów wybrałam tę datę.
Olga Tokarczuk w swoich "Biegunach" ukazała naszą rzeczywistość przez pryzmat ludzi, którzy nie stają w miejscu. Wciąż idą do przodu, podróżują i nie chcą się zatrzymać, bo zatrzymanie oznacza śmierć. Pokazuje też, że nie tylko rzeczywista podróż może nam pomóc, ale również taka metaforyczna - wędrówka lekarza po ludzkim ciele, wędrówka serca po śmierci do miejsca spoczynku.
OdpowiedzUsuńDlatego wydaje mi się, że droga zawsze nadaje sens naszemu życiu. Wszak całe nasze życie jest właśnie drogą. Drogą raz prostą i szeroką, innym razem wyboistą, niekiedy trudną, nieutwardzoną, błotnistą.
Jack Kerouac wiedział o czym pisze.
Ludzkie życie jest drogą bez sensu i celu. Filozofowie od wieków zastanawiają się nad sensem ludzkiej egzystencji, ale to jedno z pytań wiecznie otwartych...
UsuńMyślę, że ta książka kiedyś do mnie trafi :)
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę:)
UsuńTo co w latach 50-tych trawiło Amerykę, w latach 60-tych zaczęło się w Europie Zachodniej przed dwudziestu laty dotarło do nas.To postęp w każdej dziedzinie życia nie zawsze działający dla dobra człowieka. Życia się nie da przeżyć bez frustracji, gdy się zastanawia się nad jego sensem. To widać dzisiaj i czuć. Ludzie nie są szczęśliwi i będą coraz mniej szczęśliwi. Bo za dużo pracuję, bo oderwali się od natury i żyją w wielkiej pustce uczuciowej zagłuszając te pustkę na różne sposoby. A rzeczy szczęścia nie dają.
OdpowiedzUsuńTo jest to o czym piszesz, gdy porównujesz tamte lata do dzisiejszych.
Książka interesująca.
Tak, o tym też pisze Wilk w Znakach szczególnych - niby wszystko mamy, ale jest pustka, niby mamy kontakt z każdym, ale brakuje bliskości...
UsuńNie będzie tradycyjnej rodziny...nie będzie bliskości, bo nie będzie gdzie się jej uczyć...
UsuńBo gdzie : w żłobku, w przedszkolu?
Jest to książka, którą bardzo, ale to bardzo chcę przeczytać. No i mieć :)
OdpowiedzUsuńTeż chcę mieć, ale jedyny egzemplarz na allegro kosztuje... troszkę za dużo.
UsuńOstatni podany cytat to bezbłędne podsumowanie naszej rzeczywistości. Aż dziwne, że ta książka się nie zestarzała. Zazwyczaj wszelkie "bunty" starzeją się szybciej niż ich uczestnicy :D
OdpowiedzUsuń