Gdyby przeanalizować twórczość Iana McEwana, wyszłoby na to, że udaje mu się coraz lepiej pisać. Jego wcześniejszych (od Pokuty) powieści wprost nie znoszę, a późniejsze jeszcze przede mną.
Tym razem sięgnęłam po Przetrzymać tę miłość. Książka jest znana z ekranizacji z Danielem Craigiem, która była nie tak dawno temu emitowana w naszej telewizji (dwa razy mi uciekła). I oczywiście książka dochrapała się z tej okazji filmowej okładki.
Joe Rose jest świadkiem i mimowolnym uczestnikiem tragedii. Wypadek balonowy, niczym trzęsienie ziemi u Hitchcocka zwiastuje nawarstwianie problemów. I tu mam mieszane uczucia, bo nie tego się spodziewałam, a wątek pociągnięty przez McEwana trochę mnie irytuje. Autor skupił się na niezdrowej relacji innego uczestnika tragedii, Jeda Parry'ego, który cierpi na pięknie brzmiący syndrom de Clerambaulta. Parry prześladuje Jeda, któremu w ten sposób komplikuje życie i doprowadza do rozpadu rodziny Joego.
Sam Joe niezwykle przypomina bohatera wcześniejszej powieści McEwana - Dziecko w czasie. Momentami miałam wrażenie, że czytam coś w rodzaju kontynuacji.
Czy książka mi się podobała? Sama nie wiem. Jakoś dalej trzymam się McEwana, chociaż czasami do mnie zupełnie nie trafia. Chyba mam nadzieję przeczytać coś równie pięknego, jak Pokuta, w której jestem zakochana i to z nią porównuję każdą koleją książkę tego autora.
Czy jest "na sali" jakiś fan Iana McEwana?
Nie znam tekstów tego autora, więc nie mogę się wypowiedzieć, ale rzeczywiście wiele opinii oscyluje tak na granicy neutralności. Chyba będę musiała w końcu sięgnąć po jakieś dzieło i samemu wyrobić sobie zdanie o twórczości McEvana.
OdpowiedzUsuńTak słyszałam, że to pisarz nierówny, muszę się jednak sama przekonać...
OdpowiedzUsuńNiestety, ale nie znam ani książki, ani filmu. I baaardzo żałuję... Muszę szybko nadrobić!
OdpowiedzUsuńPokuta była niesamowita, cudowna! Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam, ale jak dotąd nic innego McEvana nie miałam w rękach. Może właśnie dlatego, że (jak słyszałam i jak wynika z tego poeta) jego inne książki nie są już tak dobre...
OdpowiedzUsuńMnie wystarczyły trzy powieści McEwana, żeby się do niego zrazić, przy czym pierwszą przeczytaną nadal oceniam wysoko, i z czystym sumieniem mogę polecić, to "Na plaży Chesil". Ale zasadniczo nie podoba mi się obraz świata, jaki pokazuje w swoich utworach. Jeżeli jeszcze kiedykolwiek przeczytam coś jego autorstwa, to tylko "Pokutę" - film wywarł na mnie ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńO tak, po Pokutę sięgnij i to koniecznie. Piękny język, wspaniały styl... zupełnie, jakby nie McEwan pisał...
UsuńJestem! Jestem... "Pokuty" nic nie przebije. Jest na moim stosiku, koło łóżka i będę ją ratować gdy wybuchnie pożar. ;) Oby jednak nie wybuchł. Tego autora podobał mi się jeszcze "Amsterdam" i "Sobota". Tej książki nie czytałam, sypiące się relacje rodzinne, jakoś mnie nie pociągały. Jakiś czas temu czytałam "Solar", podobny trochę do "Amsterdamu", główny bohater jest okropny, czytało się dobrze.... Ale odłożyłam na potem, bo zaczęłam czytać coś innego, a potem coś innego... Pewnie za jakiś czas wrócę, bo jestem ciekawa co się stało z tym bohaterem....
OdpowiedzUsuńTak, Pokuta jest po prostu piękna.
UsuńJak główny bohater jest denerwujący, to ciężko książkę skończyć. Teraz czytam Łuk triumfalny: książka piękna, ale Joan mnie tak nieziemsko irytuje, że mam ochotę przenieść się w świat książki i ją walnąć okładką (twardą).
Jeszcze nic nie czytałam tego autora, czas to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńPolecam Pokutę.
Usuń