Posłaliśmy w czterdziestym drugim kolegę, Zygmunta, żeby zorientował się, co się dzieje z transportami. Pojechał z kolejarzami z Dworca Gdańskiego. W Sokołowie powiedzieli mu, że linia się rozdwaja, jedna bocznica idzie do Treblinki, codziennie jedzie tam pociąg towarowy załadowany ludźmi i wraca pusty, żywności nie dowozi. - relacjonuje Marek Edelman, zastępca Komendanta, Mordechaja Anielewicza, dowódcy Powstania w Getcie Warszawskim. Na pytanie Hanny Krall: Dlaczego wyznaczyliście właśnie ten dzień (na rozpoczęcie powstania) - dziewiętnasty kwietnia? Edelman odpowiada: Nie my go wyznaczyliśmy. To Niemcy. Tego dnia miała rozpocząć się likwidacja getta.
We wstrząsającym wywiadzie-reportażu Zdążyć przed Panem Bogiem Hanna Krall pyta o przesłanki, które zdecydowały o wybuchu powstania. Jak wykazały badania przeprowadzane w szpitalach w getcie (Choroba głodowa. Badania kliniczne nad głodem wykonane w getcie warszawskim w 1942 roku) były trzy stopnie choroby głodowej; I stopień to coś w rodzaju chudnięcia na zdrowie, jakie obserwuje się na wczasach odchudzających; II stopień to już głód znany z ulic getta, III stopień to postać charłactwa głodowego, stan ten jest przedśmiertny, charakteryzuje się nieodwracalnym wyniszczeniem i kurczeniem organów wewnętrznych.
Ci, którzy nie umarli z głodu, byli codziennie wywożeni do Treblinki (KL Treblinka była drugim po KL Auschwitz-Birkenau pod względem liczby ofiar). Edelman wspominał o dziwnej ciszy w zagranicznych mediach na temat Holokaustu, a sprawa przedstawiała się tak, że Londyn nie wierzył w raporty. ŻOB (Żydowska Organizacja Bojowa) zorganizowała ostatni zryw zbrojny, który miał nazistom pokazać jak można umierać z honorem; Chodziło tylko o wybór sposobu umierania, dodaje Edelman.
Marek Edelman był jednym z nielicznych, którzy przeżyli. Tych ocalonych można na palcach policzyć. Z grozą, koszmarem getta, gdzie porządek historyczny okazuje się tylko porządkiem umierania, konfrontuje Krall powojenne życie Bohatera. Edelman jako kardiolog ratował, przedłużał ludziom życie. Współpraca z Profesorem przyniosła nowatorskie rozwiązania w dziedzinie kardiochirurgii. Liczyło się każde życie.
W tym wydaniu obok Zdążyć przed Panem Bogiem czytelnik dostaje także fragmenty Hipnozy, w których autorka pokazuje, że Ocaleni muszą zmagać się z dramatem poczucia winy właśnie przez to, że przeżyli, jako jedyni z rodziny, z kilkutysięcznego miasteczka.
Biała Maria to już inny ciężar gatunkowy. Poniekąd nawiązuje do splatanych losów Żydów, Polaków i Niemców, a także jak w jednym z wywiadów przyznaje Krall, dopina watki z wcześniejszych książek. Jednym z bohaterów Białej Marii jest Krzysztof Piesiewicz, wspaniały scenarzysta, postać publiczna. Krall unika tabloidyzacji jego postaci. Tym bardziej warto. Z początku myślałam, że postacie są wymyślone przez autorkę, ale każda jest "udokumentowana"; w książce pojawiają się zdjęcia. Nie są to zdjęcia osób, Krall nie uprawia zawodu portrecisty. Zdjęcia przedstawiają przedmioty martwe, miejsca. Myślę, że to bardzo Krallowskie, takie pokazywanie człowieka i jego losu "poprzez", osłoniętego, nie wprost.
Ci, którzy nie umarli z głodu, byli codziennie wywożeni do Treblinki (KL Treblinka była drugim po KL Auschwitz-Birkenau pod względem liczby ofiar). Edelman wspominał o dziwnej ciszy w zagranicznych mediach na temat Holokaustu, a sprawa przedstawiała się tak, że Londyn nie wierzył w raporty. ŻOB (Żydowska Organizacja Bojowa) zorganizowała ostatni zryw zbrojny, który miał nazistom pokazać jak można umierać z honorem; Chodziło tylko o wybór sposobu umierania, dodaje Edelman.
Marek Edelman był jednym z nielicznych, którzy przeżyli. Tych ocalonych można na palcach policzyć. Z grozą, koszmarem getta, gdzie porządek historyczny okazuje się tylko porządkiem umierania, konfrontuje Krall powojenne życie Bohatera. Edelman jako kardiolog ratował, przedłużał ludziom życie. Współpraca z Profesorem przyniosła nowatorskie rozwiązania w dziedzinie kardiochirurgii. Liczyło się każde życie.
W tym wydaniu obok Zdążyć przed Panem Bogiem czytelnik dostaje także fragmenty Hipnozy, w których autorka pokazuje, że Ocaleni muszą zmagać się z dramatem poczucia winy właśnie przez to, że przeżyli, jako jedyni z rodziny, z kilkutysięcznego miasteczka.
Biała Maria to już inny ciężar gatunkowy. Poniekąd nawiązuje do splatanych losów Żydów, Polaków i Niemców, a także jak w jednym z wywiadów przyznaje Krall, dopina watki z wcześniejszych książek. Jednym z bohaterów Białej Marii jest Krzysztof Piesiewicz, wspaniały scenarzysta, postać publiczna. Krall unika tabloidyzacji jego postaci. Tym bardziej warto. Z początku myślałam, że postacie są wymyślone przez autorkę, ale każda jest "udokumentowana"; w książce pojawiają się zdjęcia. Nie są to zdjęcia osób, Krall nie uprawia zawodu portrecisty. Zdjęcia przedstawiają przedmioty martwe, miejsca. Myślę, że to bardzo Krallowskie, takie pokazywanie człowieka i jego losu "poprzez", osłoniętego, nie wprost.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz