Ta książka to ważny głos w obronie matek, które nie traktują macierzyństwa, jako swojej jedynej misji życiowej. Ciąża i poród to zjawiska ekstremalne, niekiedy upokarzające, odbierające tożsamość kobiecie na rzecz jej dziecka. Sylwia Chutnik (o której pisałam dwa posty temu) w swoich felietonach rozwala mit supermatki; kobieta ma prawo być nieszczęśliwa, załamana, ma prawo się rokrochmalić.
Chutnik pisze również o związkach partnerskich, to znaczy o równowadze między partnerami w codziennych obowiązkach i podziale pieniędzy przy zakupach w markecie i o "odwiecznej wojnie płci".
Język Chutnik - przynajmniej w tych felietonach - trafił do mnie; przypomina zjadliwy ton felietonów Jeremiego Clarksona.
Przepraszam, że tym razem tak krótko, ale odpoczywam po zakuwaniu; wczoraj zdawałam ostatni egzamin i już oficjalnie mam uprawnienia do pracy w bibliotece, tak więc - jestem do wzięcia, jako wspaniały pracownik:)
Kusi mnie, żeby puścić posta o kryzysie (na kupionej w zeszłym roku "wyszanowanej" bluzce znalazłam dziury, które zrobiły się same, bo materiał jest nieomal przezroczysty, a tiszercik kupiony przez kryzysem jest "gniotsa nie łamiotsa"), ale potem będzie, że narzekam, a nie chcę Was zanudzać. A tu (ponoć) wiosna idzie i ciepło zapowiadali.
Chutnik pisze również o związkach partnerskich, to znaczy o równowadze między partnerami w codziennych obowiązkach i podziale pieniędzy przy zakupach w markecie i o "odwiecznej wojnie płci".
Język Chutnik - przynajmniej w tych felietonach - trafił do mnie; przypomina zjadliwy ton felietonów Jeremiego Clarksona.
Przepraszam, że tym razem tak krótko, ale odpoczywam po zakuwaniu; wczoraj zdawałam ostatni egzamin i już oficjalnie mam uprawnienia do pracy w bibliotece, tak więc - jestem do wzięcia, jako wspaniały pracownik:)
Kusi mnie, żeby puścić posta o kryzysie (na kupionej w zeszłym roku "wyszanowanej" bluzce znalazłam dziury, które zrobiły się same, bo materiał jest nieomal przezroczysty, a tiszercik kupiony przez kryzysem jest "gniotsa nie łamiotsa"), ale potem będzie, że narzekam, a nie chcę Was zanudzać. A tu (ponoć) wiosna idzie i ciepło zapowiadali.
Gratuluję zdanego egzaminu! Wiosny wyczekuję, ale na razie ani widu, ani słychu. Cieszę się, że "Mama ma zawsze rację" przypadła Ci do gustu, bo u mnie również tak było. :)
OdpowiedzUsuńBardzo, chociaż raz ktoś powiedział głośno, że "świeżo upieczona mama" może być smutna i zmęczona. Jestem mamą po cc, karmiłam butelką ale nie z wyboru, tylko z musu,ubierałam dziecku pampersy i nie nosiłam w chuście, bo nie daję rady dźwigać, ale moje dziecko kocham jak nikogo na świecie.
UsuńWreszcie docieraja do ludzi opinie i głosy że macierzyństwo to niekoniecznie taki cud. Sama mam 3 dzieci, wiem ile wysiłku i zmarnowanych szans to mnie kosztowało (nie, żebym tylko narzekała, było też fantastycznie). Ale szanuję decyzje kobiet o niebyciu matką.
OdpowiedzUsuńP.S
Jeden z moich synów też jest bibliotekarzem.
Tak, pisma "mamowe" i poradniki pieją z zachwytu nad radosnym macierzyństwem, zapominając że to boli i jest trudne tak psychicznie jak i fizycznie. Pierwszy rok właściwie miałam nieprzespany i nie wiedziałam, co się dzieje; Wład ząbkował, gorączkował, piersi puchły i miałam wysoką gorączkę. Z tego okresu oglądam swoje zdjęcia i się prawie nie poznaję. Nie mówię, że nie było warto - bo było i to bardzo warto - ale nie wierzę, że kobiety tak uwielbiają rodzić.
UsuńPolecam jeszcze świetną książkę "Macierzyństwo non fiction" i równiez gratuluję egzaminu:D
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam. Dziękuję:)
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńTeż jestem "po tej stronie barykady', jaką prezentuje S. Chutnik jeśli chodzi o macierzyństwo, nigdy (ani przed ani teraz) nie piałam z zachwytu. Nie jest tak różowo jak w pisemkach i programach tv.
Oj, nie jest:) Teraz, kiedy Wład chodzi, mówi i ma własne zdanie i można się z nim i pobawić i pośmiać i porozmawiać, jest o wiele łatwiej, niż jak był takim oseskiem. Przede wszystkim najgorsze (oprócz samego porodu oczywiście i karmienia, niestety) było ząbkowanie. Ech, długo by mówić...
UsuńJa trochę nie na temat, ale zapytuję o Twoje lutowe lektury do trójki e-pik. Robię podsumowanie, więc się nieśmiało przypominam :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTym razem nie wyrobiłam przez sesję, ale w marcu się przymierzam. Dzięki, że spytałaś:)
UsuńJestem świeżo po lekturze "Kobiet które kochają za bardzo" i mogę napisać że zamęczona kobieta, która nie dba o siebie i wypruwa sobie żyły to tylko chodząca frustracja. Kompletne zapominanie o sobie nie jest dobre. Chociaż tematyka mojej lektury dotyczyła akurat innej sytuacji życiowej, to myślę że przesłanie było podobne.
OdpowiedzUsuńCzasami bardzo łatwo się poddać i "zapuścić", nie tylko fizycznie, ale i też psychicznie.
Usuń