Brzemię rzeczy utraconych to powieść wielowątkowa, wielowarstwowa, napisana językiem tak plastycznym, że czujemy go wszystkimi zmysłami. Kiran Desai w swojej drugiej powieści (jej debiut to Zadyma w dzikim sadzie) opisuje losy kilku barwnych postaci z Kalimpondu, niewielkiej miejscowości leżącej u podnóża Kanczendzongi. Koniec lat 80-tych, w regionie wybuchają zamieszki na tle narodowościowym. Na tle tego całego zamieszania toczy się normalne życie. Dziewczyna zakochuje się w korepetytorze, staruszek pieści swojego pieska, a stary kucharz czeka na listy od syna, pracującego za granicą. Jednak na postaciach prędzej czy później dostrzeżemy rysy - staruszek, emerytowany sędzia, okaże się człowiekiem bez serca, Sai, wnuczka sędziego pokarze egoizm (nastolatki), Gjan, korepetytor, z pozoru mądry student, okaże się niewdzięczny i małostkowy. W powieści nic nie jest jednoznaczne, postacie są bardzo ludzkie, a świat - zwyczajny.
Brzemię... to także opowieść o emigracji. O tym, jak ciężko jest się zaaklimatyzować, jak ciężko wrócić. Utrata korzeni spowodowana wyjazdem jest trwała. Obserwacje Desai na temat emigracji zarobkowej są bardzo aktualne, nieomal cyniczne, trafne. Książkę jeszcze przetrawiam, myślę nad nią. Wracam cały czas do tego czy owego fragmentu. Świetną recenzję napisała Iza z bloga Book-erka.blogspot.com. Szkoda, że egzemplarz musiałam zwrócić (książkę przeczytałam na spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki), bo tak rozważam, czy nie kupić własnego. Na pewno sięgnę po debiut Desai.
Wczoraj kupiłam tę Safak, o której wspominałam. Przeczytałam "na spróbówkę" Do Czytelnika i już wiem, że mi się spodoba. Agnes Grey nie było (sic!); ale ja to jednak durna, rozkojarzona baba jestem, bo najpierw poprosiłam o Jane Eyre. Ale potem się zreflektowałam. Wracając do Brzemienia rzeczy utraconych - to doskonała lektura, dla tych, którzy pragną od książki czegoś więcej, niż chwilowego zapomnienia. Do prozy Desai trzeba się ustosunkować, bo nie pozostawia obojętnym. To nie jest książka do autobusu. Ale na długie wieczory przy zachodzącym na pomarańczowo słońcu.
I jeszcze tak na marginesie dodam, że za tę książkę Desai otrzymała Booker Prize, najbardziej prestiżową nagrodę literacką Wielkiej Brytanii (przyznawana od 1969 roku za książki w języku angielskim). Moim skromnym zdaniem, całkowicie zasłużenie. [pełna lista nagrodzonych]
Brzemię... to także opowieść o emigracji. O tym, jak ciężko jest się zaaklimatyzować, jak ciężko wrócić. Utrata korzeni spowodowana wyjazdem jest trwała. Obserwacje Desai na temat emigracji zarobkowej są bardzo aktualne, nieomal cyniczne, trafne. Książkę jeszcze przetrawiam, myślę nad nią. Wracam cały czas do tego czy owego fragmentu. Świetną recenzję napisała Iza z bloga Book-erka.blogspot.com. Szkoda, że egzemplarz musiałam zwrócić (książkę przeczytałam na spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki), bo tak rozważam, czy nie kupić własnego. Na pewno sięgnę po debiut Desai.
Wczoraj kupiłam tę Safak, o której wspominałam. Przeczytałam "na spróbówkę" Do Czytelnika i już wiem, że mi się spodoba. Agnes Grey nie było (sic!); ale ja to jednak durna, rozkojarzona baba jestem, bo najpierw poprosiłam o Jane Eyre. Ale potem się zreflektowałam. Wracając do Brzemienia rzeczy utraconych - to doskonała lektura, dla tych, którzy pragną od książki czegoś więcej, niż chwilowego zapomnienia. Do prozy Desai trzeba się ustosunkować, bo nie pozostawia obojętnym. To nie jest książka do autobusu. Ale na długie wieczory przy zachodzącym na pomarańczowo słońcu.
I jeszcze tak na marginesie dodam, że za tę książkę Desai otrzymała Booker Prize, najbardziej prestiżową nagrodę literacką Wielkiej Brytanii (przyznawana od 1969 roku za książki w języku angielskim). Moim skromnym zdaniem, całkowicie zasłużenie. [pełna lista nagrodzonych]
Czuję, że to powieść jak najbardziej dla mnie. Bardzo lubię książki o tej tematyce ;)
OdpowiedzUsuńCo do "Nie opuszczaj mnie" to też się zdziwiłam, że książka nie przypadła mi do gustu, wcześniej czytałam o niej same pozytywne opinie i myślałam, że czeka mnie ciekawa lektura, a tu taki zawód mnie spotkał. Za film nawet się nie zabieram :)
P.s. Dodaję do polecanych :)
"Brzemię..." to bardzo ciekawa powieść, choć początkowo mnie nie zachwyciła - dopiero z czasem, z kolejnymi stronami jakoś się odnajdywałam w jej świecie.
OdpowiedzUsuńPrzekonałam się, że książki nagrodzone Booker Prize są wartościowe. Jeśli chodzi o Safak, to polecam Pchli Pałac, a zwłaszcza Bękarta ze Stambułu:)
OdpowiedzUsuńSięgnę na pewno:)
UsuńKsiążka zdaje się być w stu procentach w moim guście. Na pewno się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki, ale błędem byłoby nie spróbowanie jej twórczości. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę już kilka lat temu i niestety nie pamiętam nic. Ale mam zaznaczone w moim kajeciku przy tym tytule 4 gwiazdki wraz z wykrzyknikiem;) No to książka musiała na mnie zrobić wrażenie, że hoho!
OdpowiedzUsuńJako autorka wspomnianego bloga www.book-erka.blogspot.com chciałabym sprostować, że mam na imię Iza, a nie Agata:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO, to przepraszam, ale dałabym sobie głowę uciąć, że weszłam przez profil z takim imieniem (nie moim w dodatku;)
UsuńPoszukam na pewno. Lubię takie wielowątkowe, pięknie napisane książki.
OdpowiedzUsuńJa sobie chyba odpuszczę. Ciekawy blog obserwuję i zapraszam do mnie.:)
OdpowiedzUsuńAgatko, jeszcze raz chcę napisać i pewnie nie ostatni, że uwielbiam czytać Twoje recenzje - książek, filmów...Twój blog jest dla mnie skarbnicą. Ostatnio przejrzałam tag z recenzjami filmów i lista tych, które chcę zobaczyć jest naprawdę pokaźna :)I to nic, że często nic nie wiem o pisarzu, tytuły nic mi nie mówią - najważniejsze, że po przeczytaniu Twoich opisów mogę szybko zdecydować: "warto"-"nie warto".
OdpowiedzUsuńOglądałam "Nietykalnych" - REWELACJA!!! Czekam na Twoją recenzję :) Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w prowadzeniu tak inspirującego bloga.
Cieszę się, to miód na moje serce, co piszesz:)
Usuń