Header Image

Noc - Elie Wiesel

Nigdy nie zapomnę tej nocy, pierwszej nocy spędzonej w obozie, która zmieniła moje życie w mroczne, zaryglowane więzienie.
Nigdy nie zapomnę tego dymu.
Nigdy nie zapomnę drobnych twarzyczek dzieci, których ciała zamieniały się na moich oczach w kłęby dymu pod milczącym niebem.
Nigdy nie zapomnę płomieni, które strawiły doszczętnie moją wiarę.
Nigdy nie zapomnę tej nocnej ciszy, która odebrała mi na wieku chęć do życia.
Nigdy nie zapomnę tych chwil, które zabiły mego Boga i moją duszę, ani obróconych wniwecz marzeń.
Nigdy tego wszystkiego nie zapomnę, choćbym miał żyć długo jak sam Bóg. Nigdy.

Półtora kilometra od mojego domu, w lesie przy torach stoi krzyż ogrodzony niewielkim płotem. Nieco dalej postawiono sugestywny kamienny pomnik i tablicę. Na cmentarzu nieopodal jest zbiorowa mogiła z nazwiskami lub samymi numerami, a tuż przy wjeździe do kompleksu rekreacyjnego stoi obelisk, przy którym harcerze raz do roku składają wieńce. Wszystko to ku czci zapędzonych na śmierć w styczniu 1945, u schyłku wojny. 

Być może to jest mimowolnym powodem, że właśnie w styczniu sięgam po literaturę Holokaustu. Holokaust, z greckiego holókaustos – „spalony w całości”, odnosi się do ofiary całopalenia i ma konotacje religijne (dla porównania termin Szoa, który z hebrajskiego znaczy „całkowita zagłada” nie posiada wydźwięku religijnego.) 

źródło: LubimyCzytac.pl
Wspomnienia zatytułowane Noc Eliego Wiesela, nagrodzonego pokojową Nagrodą Nobla w 1986 roku przeczytałam w ostatni dzień ubiegłego roku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że pisarz odszedł niecałe pół roku wcześniej. Przeżył i spisał swoje traumatyczne wspomnienia, by „świadczyć w imieniu ofiar”, bo „zapomnienie to zagrożenie i zniewaga”. 

Wiesel pisze we wstępie, że „wojna, którą Hitler i jego wspólnicy wytoczyli Żydom, wymierzona była także w żydowską religię, kulturę, tradycję, czyli w żydowską pamięć”. Naziści systematycznie wyniszczyli większość europejskich Żydów, oraz część Słowian (Polaków, rosyjskich więźniów wojennych), Romów, także elitę naukową, duchownych… 

„Tylko ci, którzy przeżyli Auschwitz, wiedza, co naprawdę to słowo znaczy. Inni nigdy się tego nie dowiedzą. Ale może przynajmniej spróbują to pojąć?” Kiedy na początku wojny do niewielkiego miasteczka Sighet na Węgrzech wraca cudem ocalały Mosze Stróż, nikt nie dawał wiary jego makabrycznym doniesieniom. Życie toczy się dalej – jest ciężko, przecież trwa wojna – ale nikt tu nikogo nie zabija. Nawet kiedy Naziści wkraczają do Węgier panuje względny spokój. Jednakże w miarę upływu czasu rozgrywa się „wyścig ze śmiercią” – przemoc eskaluje niezmiernie szybko: zakazy, nakazy, getto, wreszcie wysiedlenia równoznaczne z wyjazdem w zaplombowanym, przeładowanym bydlęcym wagonie do obozu koncentracyjnego. 

W 1944 roku do KL Auschwitz przybywa niemal 500 tysięcy węgierskich Żydów, wśród nich cała rodzina piętnastoletniego Eliego Wiesela. Teraz już wszyscy wierzyli w opowieści Mosze, ale mimo to, zastana rzeczywistość była nie do pojęcia przez ludzki umysł. "Aż musiałem się uszczypnąć. Czy aby na pewno żyję? Czy nie śnię? Nie byłem w stanie w to uwierzyć. Jak to możliwe, że palą ludzi, dzieci, a świat milczy? Nie, to nie może być prawda. To jakiś zły sen... Zaraz się obudzę, zerwę z bijącym sercem na równe nogi i stwierdzę, że jestem w swoim dziecięcym pokoju pośród książek...” 

Więźniowie poddawani nieustannemu terrorowi, zredukowani zostali do miski zupy i kromki chleba. Największym lękiem było zostać odsianym na przemiał, do komory. Największą nadzieją, że bliscy mogą jeszcze być wśród żywych. Śmierć była jedynie kwestią czasu. „Wszyscy dookoła płakali. Ktoś zaczął odmawiać kadisz, modlitwę za zmarłych. Nie wiem, czy w długich dziejach narodu żydowskiego zdarzyło się kiedykolwiek, by ludzie odmawiali za samych siebie kadisz.” 

Wiesel pracował z ojcem w Buna (Werke – zakłady chemiczne przy KL Auschwitz) aż do przesunięcia się frontu w kierunku obozu. W styczniu wycieńczonych do granic pojęcia więźniów skazano na długą wędrówkę w kopnym śniegu. Szacuje się, że w czasie Marszu Śmierci z KL Auschwitz zginęło nawet 15 tysięcy więźniów. Po drodze dwa tygodnie Heftlingowie spędzili w AL Gleiwitz (Arbeitslager – obóz pracy przy dzisiejszej ulicy Przewozowej), stamtąd koleją przetransportowano więźniów do Buchenwaldu. 

Noc Eliego Wiesela jest utworem zadziwiająco krótkim, ale niezwykle bogatym w treść, bardzo emocjonalnym, jednocześnie dość obiektywnym i surowym, wobec którego nie można pozostać obojętnym. Przeglądając spis lektur nie natrafiłam na Noc, choć już dawno znajduje się w szkolnym kanonie uczniów zagranicą, podobnie jak Dziennik Anny Frank. Do niedawna na liście znajdowały się Medaliony, których brak. Został jedynie Tadeusz Borowski ze wzruszającą powieścią Pożegnanie z Marią.

10 komentarzy:

  1. To że "Nocy" Wiesela nie ma w lekturze to potrafię zrozumieć, nasza literatura co najmniej nie jest gorsza ale że "Medalionów" nie ma liście lektur?!... Chyba, że poszło o dwuznaczną postawę Polaków wobec Żydów ale w zbiorze są też przecież opowiadania nie dotyczące Zagłady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie umiem powiedzieć, kiedy Medaliony wypadły, ale mnie się oczywiste wydawało, że one MUSZĄ być.

      Usuń
    2. Mnie też wydawało się to oczywiste, ale widocznie nie jest oczywiste dla wszystkich. A wstawiono coś dla równowagi?

      Usuń
    3. Nic. Ale jest arcybiskup i kardynał...

      Usuń
  2. Medalionów nie ma w spisie lektur? Pewnie i Leśmiana 'Dusiołek' usuną....
    Już mi brak słów.
    A 'Noc' posiadam po angielsku! Dostałam w prezencie. Na okładce jest naklejka 'Oprah poleca'. A ona polecała np. Toni Morrison.
    Jeszcze nie czytałam Weissela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie zastanawia, czemu 2017 nie jest rokiem Leśmianowskim?
      Toni Morrison jest na mojej liście "do przeczytania" - obym w tym roku po nią wreszcie sięgnęła, bo książkę podebrałam mamie ;)

      Usuń
    2. Ja przeczytałam dwie. A chciałabym wszystkie.

      Usuń
  3. Kiedyś przeczytam. Taką literaturę trzeba czytać i trzeba o niej pisać - dlatego dziękuję Ci bardzo za tekst.
    Ale ja mocno taką przeżywam, Mausa musiałam sobie dawkować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam jeszcze kilka trudnych lektur - muszę je przełożyć na kiedy indziej, bo mi serce pęka. Ale najmocniej płakałam przy pamiętnikach Korczaka, po prostu pękło mi serce...

      Usuń