Paweł Huelle o powieści Włodzimierza Kowalewskiego Excentrycy napisał: „Nie czytałem lepszej powieści o czasach PRL-u. Dowcipna, błyskotliwa, niezwykle precyzyjnie skomponowana. Żadnych rozliczeń. Mistrzowska ironia. I akcja, która wciąga narkotycznie. Polecałem i polecam tę książkę wszystkim, którzy cenią świetną literaturę”. I z tą opinią można się zgodzić w stu procentach. Excentrycy to swingująca opowieść o przyjaźni, optymizmie w obliczu przeciwności losu oraz miłości do muzyki.
źródło: LubimyCzytac.pl |
Ciechocinek, druga połowa lat 50-tych ubiegłego wieku. Wanda, samotna dentystka spodziewa się przyjazdu brata Fabiana. Puzonista, który pływał na transatlantyku w przededniu wybuchu II wojny światowej wraca po niemal dwudziestu latach spędzonych w Wielkiej Brytanii. Niewielki zapyziały pensjonacik pani Bayerowej, w której mieszka rodzeństwo naraz zaczyna przypominać jaskinię Ali Baby z dobrami reglamentowanymi, które są niedostępne dla szarego obywatela. Fabian swoim wrodzonym optymizmem także tchnie życie w nocny światek chłodnego Ciechocinka, ponieważ za sprawą zadziwiających zbiegów okoliczności udaje mu się stworzyć jazz band z prawdziwego zdarzenia.
Opowieść jest okraszona naprawdę potężną porcją wspaniałej muzyki. Jestem wychowana na jazzie, zwłaszcza na swingu i podczas czytania przesłuchiwałam najważniejsze jazzowe orkiestry, a szczególnie w głowie dźwięczały mi ukochane utwory Glenna Millera, Benny’ego Goodmana, Woody’ego Hermana, czy Duke’a Ellingtona.
„Swing niczego nie naśladuje, z niczym się nie kojarzy! Może być szaleństwem, ale nie jest to szaleństwo desperata walącego głową w mur, może być sentymentalny, ale nie jest to łzawa, romantyczna ckliwość! Ma w sobie wieczorne tchnienie oceanu, świeżość cytryny, deszcz chłodnej bryzy na rozpalonej skórze, a jego wzruszenia nie są wzruszeniami z literatury ani z realnego życia. To zupełnie osobna kraina!”
Jak się tę swingującą powieść czyta? Koło 50-tej strony miałam chwile zwątpienia, chyba dlatego, że nie mogłam się doczekać jazz bandu! Ale kiedy pojawił się Fabian emanujący niemal słonecznym blaskiem ruszyłam z kopyta i w takt When the saints go marching in dotarłam do ostatniej strony. Teraz czekam na film, którego jeszcze nie obejrzałam, ale na który mam wielką ochotę.
Uff, cieszę się, że jednak przebrnęłaś i dalej niosły Cię swingowe rytmy...
OdpowiedzUsuńFilm nie obejmuje wszystkich wątków, ale też bardzo mi się podobał.
Właśnie jestem jeszcze przed, ale mam nadzieję przed pojutrzejszym DKK nadrobić :) Przy okazji przypomniałam sobie (w drodze w sobotę i niedzielę) wszystkie największe swingowe hity :)
UsuńOglądałam film. Rewelacji nie ma, ale ogląda się przyjemnie. Chyba nie został mi w głowie na dłużej.
OdpowiedzUsuńFilm, jak napisałam przede mną, ale już do mnie jedzie, więc może dziś wieczorem dam radę obejrzeć :)
UsuńO filmie różnie pisano....
OdpowiedzUsuńI ja kochałam i kocham swing .....wychowałam się na oglądanych w tv w latach 60-tych programach muzycznych z orkiestrą Glena Millera. I jazz był obecny ...do dzisiaj mam płytę analogową swego ulubieńca..Louisa Armstronga.
Tę dwupłytową z tortem?
UsuńSwing ubóstwiam - od dziecka. U nas w domu leciał bardzo często, tata był miłośnikiem. Na komórce mam Millera, Dorseya, ale i Davisa, Bakera. Dla mnie klasyka i jazz to dwa najpiękniejsze gatunki muzyczne na świecie.
Nie ...moja jest z Louisem z trąbką ...to bardzo stara płyta z 60 lat....
UsuńJa mam dwupłytowe takie: antykwarnia.info/17645-thickbox_default/louis-armstrong-and-his-all-stars-album-2-lps.jpg
Usuń