Mówi się, że mężczyzna jest głową rodziny, ale to kobieta jest szyją, która tą głową kręci. Lew Tołstoj był niewątpliwie geniuszem, ale to Zofia, jego żona była odpowiedzialna za całe zaplecze, łącznie z gospodarstwem, przepisywaniem powieści, artykułów pamiętników męża. Całe życie prowadziła zapiski, których wybór możemy czytać.
Tom zaczyna się wspomnieniem krótkiego narzeczeństwa osiemnastoletniej Zofii Bers i trzydziestoczteroletniego, uznanego już wówczas pisarza. "Lew Nikołajewicz - pisze Zofia - przedstawił świetnie ceremonię naszego ślubu w powieści Anna Karenina, opisując ślub Lewina i Kitty. Odtworzył również plastycznie zewnętrzną stronę ceremonii i cały proces psychologiczny, odbywający się w duszy Lewina."
Zapiski pochodzą z lat 1862-1910.
Męża nazywa w nich zdrobniale Lewoczka; z początku narzekała na brak miłości z jego strony,
pod koniec większość wpisów dotyczy jego stanu zdrowia, a także zatargu Zofii z Czertkowem. Bardzo dużo miejsca w zapiskach poświęca dzieciom,
których urodziła Lowoczce trzynaścioro. Po śmierci ukochanego synka, Waniczki
(to drugi synek Zofii, który zmarł w dziecięctwie - pierwszy to Andriusza) nie
pisała dziennika przez ponad dwa lata! Przejmujące są te fragmenty, kiedy czytamy
jak Zofia opiekowała się chorującymi, gorączkującymi dziećmi, a strach o
ukochanych jest niemal namacalny. Co równie smutne, jej córki, Tania i Masza,
rodziły martwe dzieci. Być może dlatego, że była panią na włościach, w której
chłopi pokładali nadzieję, stała się kimś w rodzaju lekarki: "Przychodzi do
mnie mnóstwo chorych. Przy pomocy Fłorińskiego leczę wszystkich, ale co za męka
duchowa - czasem ta niemozność
zrozumienia, na czym polega choroba i w jaki sposób pomóc!"
To Zofia decydowała o majątku,
trzymała domową "kiesę", Lewoczka wysłał ją do rozsądzenia sporu z
chłopami, którzy nielegalnie wycięli brzozy. Przez te wszystkie lata małżeństwa
ta mądra, silna kobieta trzymała w ryzach gospodarstwo, była elementem spajającym rodzinę, nawet kiedy wszystkie dzieci pozakładały rodziny. Chociaż z
jej zapisków wynika, że poświęcała się dzieciom bez reszty - to ona była ich
pierwszą nauczycielką, doglądała ich w zdrowiu i w chorobie, szyła ubranka i
bieliznę, zawsze czuła się lekceważona, szczególnie kiedy dzieci zaczęły dorastać i wykazywać wyjątkowo utracjuszowskie skłonności. Pisze: "Często się zastanawiam, czemu nie jestem kochana, skoro ja ich wszystkich tak bardzo kocham."
Zofia całe życie szukała bezwarunkowej akceptacji ze strony męża. Z jednej strony narzekała na swój los:
"Ale nam, żonom, potrzebna jest nie s ł a w a mężów, lecz ich czułość.", z drugiej
strony akceptowała swoje położenie, a małżeństwo z wielkim człowiekiem napawało
ją dumą. "Rocznica ślubu, od 36 lat jestem żoną lwa Nikołajewicza - i nie
jesteśmy dziś razem. Smutne, że w ogóle między nami nie ma takiej wspólnoty,
jakiej bym chciała. Ileż było z mojej strony prób nawiązania łączności
duchowej! Nasz związek jest trwały, ale nie na tym na czym bym chciała. Nie
narzekam, dobre i to, że tak się o mnie troszczy, tak zazdrośnie mnie strzeże,
tak się boi mnie utracić. Zresztą niepotrzebnie - kogokolwiek bym pokochała,
nikogo na świecie nie mogłabym nawet p o r ó w n y w a ć z moim mężem. Zbyt wiele miejsca zajmował
przez całe życie w mym sercu."
Lew Tołstoj zmarł na stacji
Astapowo otoczony kultem swych wyznawców. Zofia, skłócona z nim, ale zawsze
oddana przeżyła go o dziewięć lat. Nie podejmuję się oceniania ich burzliwego
małżeństwa, ale Pamiętniki ukazały mi kulisy życia domowego jednego z najwybitniejszych
pisarzy.
Jako dopełnienie życiorysu pary proponuję film Ostatnia stacja z 2009 roku z Christopherem Plummerem w roli Tołstoja i charyzmatyczną Helen Mirren w roli Zofii. Film opowiada o ostatnim roku z życia pisarza, a także obrazuje zwady małżeństwa, które nie może bez siebie żyć.
Zapiski pochodzą z lat 1862-1910. Męża nazywa w nich zdrobniale Lewoczka; z początku narzekała na brak miłości z jego strony, pod koniec większość wpisów dotyczy jego stanu zdrowia, a także zatargu Zofii z Czertkowem. Bardzo dużo miejsca w zapiskach poświęca dzieciom, których urodziła Lowoczce trzynaścioro. Po śmierci ukochanego synka, Waniczki (to drugi synek Zofii, który zmarł w dziecięctwie - pierwszy to Andriusza) nie pisała dziennika przez ponad dwa lata! Przejmujące są te fragmenty, kiedy czytamy jak Zofia opiekowała się chorującymi, gorączkującymi dziećmi, a strach o ukochanych jest niemal namacalny. Co równie smutne, jej córki, Tania i Masza, rodziły martwe dzieci. Być może dlatego, że była panią na włościach, w której chłopi pokładali nadzieję, stała się kimś w rodzaju lekarki: "Przychodzi do mnie mnóstwo chorych. Przy pomocy Fłorińskiego leczę wszystkich, ale co za męka duchowa - czasem ta niemozność zrozumienia, na czym polega choroba i w jaki sposób pomóc!"
Stale są na mojej liście ;)
OdpowiedzUsuńZ postów na innych blogach wynikało, że Zofia była bardzo nieszczęśliwa, a u Ciebie jawi się raczej jako spełniona kobieta.
Hm, może rzeczywiście tak to jakoś u mnie wyszło. Fakt, że bardzo dużo pisała i była niezwykle aktywna. Bardzo ja podziwiam.
UsuńKsiążka przykuła moją uwagę, chętnie przeczytam, a potem i film obejrzę!
OdpowiedzUsuńKoniecznie.
UsuńJakże to ciągle jest aktualny problem - kobieta kocha, poświęca się, stara, pielęgnuje, a dzieci i mąż ją lekceważą. Było, jest i będzie, czy to wielki pisarz czy zwykły człowiek.
OdpowiedzUsuńDokładnie - miliony kobiet wypruwają sobie flaki dla rodziny, a mąż ma wymówkę, że przecież on zarabia na dom i to mąż pracuje.
UsuńTak to niestety bywa, że takie skromne, "niewidzialne" kobiety, lekceważone są przez najbliższych. Chyba dopiero, gdyby jej zabrakło zostałaby doceniona.
OdpowiedzUsuńTak, przykłady można by mnożyć.
Usuń