Dwieście postów temu chwaliłam się kolekcją Kolibrów, wśród których od dawna czekała na mnie niepozorna książeczka w błękitnej okładce. Przebudzenie Kate Chopin powstało pod koniec XIX-go wieku, dokładnie w 1899 roku, a wydane zostało w St. Louis, gdzie Chopin przeprowadziła się po śmierci męża.
Powieść obyczajowa, dość swobodna jak na owe czasy, dziś trąci myszką i wydaje się łagodna jak dobranocka. Piękna Edna Pontellier jest znudzona swoim zaaranżowanym małżeństwem. Akurat wraz z małżonkiem bawi w kurorcie, gdzie zaprzyjaźnia się z bawidamkiem, Robertem Lebrunem. Pod koniec wakacji w Ednie "budzi się" uczucie, co pociąga za sobą "przebudzenie" z jałowości jej egzystencji.
Choć postać Edny momentami przypomina Panią Bovary, ma również w sobie coś z Anny Kareniny, a nawet z balzakowskiej Kobiety trzydziestoletniej, to jednak nie potrafiła wzbudzić mojej sympatii. Wydała mi się egzaltowana i złapałam się na tym, że nie wiem, czego więcej, prócz Roberta mogłaby chcieć - tu odwołam się do mojej poprzedniej oceny Shirley, gdzie kobiety pragnęły od życia czegoś więcej niż tylko mężczyzny!
Choć powieść pisana była pod koniec XIX-go wieku jej akcja rozgrywa się w latach pięćdziesiątych tegoż wieku; natrafiłam tu na niespójność, otóż wspomniany jest spis telefonów St. Louis, a wynalazek telefonu datuje się na lata 70-te, nie mówiąc o powszechności wynalazku. Za to przypadły mi do gustu wspomniane przez autorkę obszerne kieszenie, do których mieści się cała robótka.
Nie chcąc zdradzać zbyt dużo z fabuły powiem tylko, że jest przewidywalna i bardzo jednowymiarowa; Chopin sama nie wierzy w szczęście bohaterki i - być może zgodnie z ówczesną literacką modą dość konwencjonalnie kończy powieść.
Na okładce przeczytałam, że powieść "czaruje subtelnym portretem psychologicznym bohaterki", chociaż mnie do gustu nie przypadła, jestem pewna, że część z Was zainteresuje z pewnością.
Książka przeczytana na wyzwanie: CZYTAMY KSIĄŻKI NIEOCZYWISTE
Wiesz, że chyba łatwiej bym strawiła tę tutaj książeczkę, mimo jej jednowymiarowości, niż te wszystkie obyczajówki, które powstają ostatnio ;)
OdpowiedzUsuńOj, nie wspominam o dzisiejszych obyczajówkach, bo nie za bardzo po nie sięgam;) Nie uwłaczając nikomu, kto je lubi - nie dla mnie one;)
UsuńA Przebudzenie jest dość dobrze napisane, tylko bohaterka mnie do siebie nie przekonała.
Mam ją więc może kiedyś przeczytam, w ramach wyczytywania swych Kolibrów.
OdpowiedzUsuńA kobiety bywały i bywają i takie, które chcą działać i takie, których zadowala domowe zacisze.
Jeszcze dzisiaj mnóstwo młodych dziewcząt myśli o tym, by jak najszybciej wyjść za mąż.
No pewnie tak, ale Edna chciała czegoś, nie do końca wiadomo było czego...
UsuńPo Kolibry lubię sięgać - świetna seria z dobrą literaturą:)
Myślę, że w antykwariatach, bibliotekach, a nawet na własnych półkach można znaleźć i to sporo egzemplarzy.
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno temu w ramach wyzwania "amerykańskie południe". Istotnie, jak zauważyłaś, powieść nie wytrzymała próby czasu. Ale mam wrażenie, że autorka podjęła spore wyzwanie i była prekursorką w swoich czasach.
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2010/03/przebudzenie-kate-chopin.html
No właśnie - zgadzam się z Twoimi przemyśleniami co do tej powieści: można było lepiej ją napisać.
UsuńChociaż to, co na przykład we Francji nie szokuje ĄŻ TAK, w purytańskich Stanach uznawane jest za niewybaczalne! Co kraj, to obyczaj.