Header Image

Król - Szczepan Twardoch

Intrygujące postaci przedwojennego światka przestępczego skupionego wokół Kercelaka, brudny świat, jakiego nie znajdzie się w przedwojennych filmach, zgrabnie rozwijana zabarwiona politycznie akcja powieści - tak najkrócej można scharakteryzować Króla Szczepana Twardocha.


Przyznam, że z tą powieścią mam nielichą zagwozdkę. Powieść wciąga, broni się na każdej płaszczyźnie, a z drugiej strony niepotrzebnie wrzucona metafizyka (Litani) sprawia wrażenie, że to jeden wielki fejk i burzy odbiór bandyckiej (nie łotrzykowskiej) historii. Fragmenty dotyczące dywagacji ontologicznych (gdzie mieszka ludzki byt) postanowiłam zaznaczyć karteczkami – widać tutaj jakieś dalekie echa wykształcenia autora (niekiedy zastanawiam się, czy dzieliliśmy wykładowców, pewnie niektórych tak) - te fragmenty szczególnie przypadły mi do gustu, pobudziły do myślenia. Ale nasycenie wulgaryzmów i seksów było wręcz groteskowe, szczególnie pod koniec powieści. I zachęcona opisami i okładką liczyłam na więcej boksu!

Dziwny jest ten półświatek wykreowany przez Twardocha; podobny kolorytem do przedwojennego Wrocławia czy Lwowa z kryminałów Krajewskiego, prawdopodobny i realny, ale niekiedy wydaje się snem narratora...

Śląskie Targi Książki

Urodziny, imieniny, gwiazdka i zajączek w jednym, czyli... jak spłukałam się na maksa, ale przynajmniej mam co czytać ;) 

Targi Krakowskie są niemal gargantuiczne, a przedzieranie się przed gęsty tłum wywołuje we mnie uczucie duszności. W Warszawie jeszcze nie byłam, ale podejrzewam, że jest podobnie. Ale co roku planuję budżet tak, żeby w listopadzie świętować totalną książkową rozpustę w Katowicach. 

W tym roku byłam tam i prywatnie i służbowo-blogowo, bo w piątek stałam na stosiku wymiankowym ŚBK. Zdążyłam tylko zrobić fotkę jeszcze nieuruchomionego stoiska, ale kiedy tylko zaczęto wpuszczać kupujących, od razu nasz kącik się zapełnił i nie było gdzie szpilki wsadzić! Takie oblężenie, nawiasem mówiąc, trwało przez trzy dni targów. 
Chodziłam od stoiska do stoiska z portmonetka w ręku i udało mi się trafić dziesięć kolejnych Kolibrów! Władek kupił sobie Umarły las i NieUmarły las, a także książeczkę po angielsku i 25 zagadek detektywistycznych. Adam - Życie w średniowiecznym zamku. A ja - grzeszyłam ile wlezie! 



Z wymiany mam: Gwiezdny pył, Mitologię Nordycką (za Bondę i Ahern), a potem za dwa starsze Gaimany dostałam The Beach i Sophie's World. Na stoisku z książkami anglojęzycznymi wybrałam: Turtles all the way down, Swing Time, The Buried Giant i Fantastic Beasts, ponadto mam też Inteligencję Kwiatów, która mnie po prostu zaczarowała! Obiecaliśmy sobie tradycyjnie kupić jakieś nowe gry i wybór padł na Sen i Na końcu języka

ASZdziennik miał rację - jestem targowym berserkiem zakupowym;)  Chociaż ocierałam się o sławy mniejsze i większe (słuchałam Niedenthala, Pakosińskiej, Siwczyka, Biedronia), to jakoś ani nie podeszłam, ani nie brałam autografów. 

Jestem naprawdę bardzo zadowolona i już się nie mogę doczekać, kiedy sięgnę po moje nowe zdobycze. Rozważałam jeszcze Mleko i miód, ale w końcu się nie zdecydowałam. Mam też na liście kilka pozycji, których nie udało mi się utrafić (więc chętnie odwiedzę moją ukochaną księgarnię). 


Stoisko wymiankowe ŚBK jeszcze bez tłumów (historyczne, koloryzowane)

Zatrute ciasteczko - Alan Bradley

Angielska prowincja lat 50-tych ubiegłego wieku, podupadła rezydencja rodu de Luce, Buckshaw, a w niej pracownia chemiczna – samotnia i ukochane miejsce jedenastoletniej Flawii. Dla rezolutnej dziewczynki doświadczenia, niekiedy niebezpieczne i ryzykowne, są całym światem, a wręcz można powiedzieć, że właśnie świat przyswaja za pomocą nieskazitelnej logiki wzorów chemicznych. 

https://www.instagram.com/p/BbY30Plgv0x/?taken-by=setnastrona

Pewnej nocy w posiadłości zjawia się nieznajomy, który wkrótce umiera. Trop prowadzi do zagadkowego morderstwa i kradzieży legendarnego znaczka z podobizna królowej Wiktorii, które miały miejsca niemal ćwierć wieku wcześniej.

Nie zdradzając zbyt wiele z fabuły dodam, że to kryminał dla… nastolatków. Ale za to jaki! Powieść detektywistyczna napisana nieco w stylu panny Marple i Ojca Browna, a główna bohaterka dorównuje inteligencją i stosunkiem do świata, Sherlockowi Holmesowi. Napisana świetnie stylistycznie, z niezłą zagadka kryminalną. Zdecydowanie sięgnę po kolejne tomy, zwłaszcza, że wyszło do tej pory już siedem części.

Profesor Stoner - John Williams

Powieść uniwersytecka w literaturze anglosaskiej ma długą tradycję - Anglicy mają swojego Davida Lodge'a i Kingsleya Amisa, Stany Zjednoczone - Johna Edwarda Williamsa. O ile ci pierwsi uniwersytecki światek ukazują z przymrużeniem oka, o tyle Amerykanin pochyla się nad ludzką kondycją w poważnej pozie zatroskanego obserwatora.

https://www.instagram.com/p/BbOOsgxgdiB/?taken-by=setnastrona

Zwyczajne życie niemal od kolebki po grób głównego bohatera, Williama Stonera, pełne ciężkiej pracy, wyrzeczeń i zaprzepaszczonych ambicji. Z nadziei młodości do rozczarowań wieku średniego. 
Jedyny syn małżeństwa farmerów zostaje ku własnemu zdziwieniu wysłany na studia rolnicze. Na drugim roku rezygnuje z kierunku na Wydziale Rolniczym i zapisuje się na kursy literatury, filozofii i historii starożytnej. Na wakacje wraca na farmę, nie zdradzając słowem, że zmienił kierunek zainteresowań. "Miłość do literatury, do języka, do tajemnicy umysłu oraz serca przejawiającą się w maleńkich, dziwnych i niespodziewanych połączeniach liter układających się w czarny i beznamiętny druk - tę miłość, którą ukrywał, jakby była zakazana i niebezpieczna, zaczął ujawniać, najpierw nieśmiało, potem odważniej, a w końcu z dumą." I tak pracowity, ambitny, ale i introwertyczny Stoner pnie się po akademickich szczeblach kariery. W pewnym momencie ma, zdaje się, wszystko czego tylko może chcieć młody człowiek, przyjaciół, karierę a także ukochaną u swego boku.

Jednak nie jest to opowieść o amerykańskim self-made manie, o american dream, o człowieku sukcesu. Jest to studium człowieka rozczarowanego, który nic nie może poradzić na przeciwności losu, który nie jest waleczny, a zwyczajny, a chcąc jakoś przeżyć musi się stosować do reguł, które ustalają inni. Ta przejmująca proza dałaby się również streścić jako tytuł znakomitej powieści Hansa Fallady: "Każdy umiera w samotności". 

Dziwi mnie, że powieść dotarła do nas z półwiecznym opóźnieniem. Profesor Stoner został wydany w Stanach w 1965 roku, a w Polsce doczekał się tłumaczenia dopiero niedawno. Dodatkową rekomendacją jest wypowiedź Toma Hanksa na jej temat cytowana na okładce: "To pewnie najbardziej fascynująca książka, na jaką się natknęliście". Mnie bardzo przypomina Cienie nad rzeką Hudson, być może ze względu na tę delikatną nutę rozczarowania życiem, która wisi nad tekstem jak Chanel no 5 wokół wykwintnej kobiety.

Od pewnego czasu mówi się również o ekranizacji. Reżyserem podejmującym się sfilmowania prozy Willaimsa miałby być Joe Wright, a rolę tytułową prawdopodobnie powierzy się Caseyowi Afflekowi. Znając poprzednie produkcje reżysera, szczerze trzymam kciuki. 

Kolekcja nietypowych zdarzeń - Tom Hanks

Kolekcja nietypowych zdarzeń to oprócz Labiryntu duchów, literackie wydarzenie tej jesieni. Znany i lubiany hollywoodzki aktor, Tom Hanks, debiutuje w roli prozaika! Tego się można było spodziewać po kimś, kto nie tylko kolekcjonuje maszyny do pisania, ale i znany jest ze swojego zamiłowania do literatury pięknej.

https://www.instagram.com/p/Ba-zz_2AxOV/?taken-by=setnastrona

Tom Hanks serwuje czytelnikom ponad tuzin naprawdę dobrych opowiadań. Świetnie odmalowane maleńkie skrawki życia zwyczajnych ludzi. Dużo tu również Nowego Jorku, z różnych okresów - przedwojnie, czasy powojenne, lata 70-te, ale i zdarzają się opowiadania rozgrywające się na przedmieściach. Relacje międzyludzkie są ciepłe, życzliwe, dzięki czemu książka jest miłym relaksem po ciężkim dniu, oddechem przed snem.

Już jestem zakochana w opowiadaniu Przeszłość jest dla nas ważna, które jest nieco futurystyczną historią miłosną. W opowiadaniu Oto refleksje mojego serca przejrzałam się jak w lustrze - pamiętam bardzo dokładnie, jak sama kupiłam moją maszynę do pisania, po drodze nabyłam papier i taśmę. Maszyna była elektryczna, ciężka jak diasi, ale napisałam na niej niejedno wypracowanie, opowiadanie, list. Bo właśnie wokół maszyn do pisania kręcą się owe historie. Maszyna, czy to ciężka, biurowa, czy lekka, domowa, walizkowa, zawsze znajduje się gdzieś na peryferiach historii Hanksa. Są gdzieś wokół, korzysta się z nich, lub spogląda do kącika z nostalgią, że kiedyś się z niej korzystało. W ogóle mam wrażenie, że Hanks opisuje nam swoistą mechaniczną menażerię, składa hołd starym przedmiotom; w dobie tymczasowości autor stara się ratować ile może, ocalając różnorakie przedmioty od zapomnienia. Nawet tytuł (Uncommon Type - type to po angielsku czcionka) jest hołdem złożonym maszynom do pisania.

Hanksa czyta się naprawdę dobrze. Jak na debiut można powiedzieć, że ustawił sobie wysoką poprzeczkę, dzięki czemu czytelnicy będą wypatrywali jego kolejnych pozycji. Pióro ma lekkie i sprawne, z odrobiną dobrotliwego humoru. Może i niekiedy pozbawione puenty, ale spójne. Mogłabym właściwie jednym słowem określić te opowiadania: serdeczne.