Kiedy skończyłam czytać Młode lwy, siedziałam dobre piętnaście minut z książkowym kacem i smutną miną - dawno żadna książka nie zrobiła na mnie takiego w rażenia. W ujęciu Irwina Shaw wojna zmienia marzycieli w cyników, skromne nauczycielki w dziwki, a małomiasteczkowych przedsiębiorców pogrzebowych w psychopatycznych oficerów pastwiących się nad swoimi podopiecznymi niczym rozwrzeszczany sierżant Hartman w Kubrickowskim Full Metal Jacket.
Urodzony w 1913 roku Shaw trafił do wojska w czasie II wojny światowej jako korespondent wojenny. Perypetie bohaterów najsłynniejszej jego powieści są po części oparte na doświadczeniach młodego literata; stacjonował w Afryce, jak książkowy Diestl, oraz w okupowanej Francji.
Młode lwy to społeczno-obyczajowy dramat wojenny, w którym przeplatają się losy kilkorga bohaterów: wspomnianego już przeze mnie sierżanta Christiana Diestla (w filmie z 1958 roku awansowanego do stopnia porucznika!), który przed wojną pracował jako instruktor narciarstwa; szeregowca Michaela Whitacre'a, reżysera teatralnego i bon vivanta (w filmie wykorzystano talent wokalny Deana Martina i zmieniono profesję Whitacre'a na piosenkarza); oraz szeregowca Noego Ackermana, Żyda i mola książkowego.
Wojna zmienia charakter mężczyzn, wyzwala najgorsze i najlepsze cechy, które ukryte pod werniksem codzienności w czasie pokoju nie dają o sobie znać. Jak powiedział porucznik Hardenburg, przełożony Diestla: "Wojna najbardziej urzeka rodzaj ludzki, bo najdokładniej odpowiada dominującym cechom człowieka: samolubstwu i zamiłowaniu do grabieży". Widać to jaskrawo na przykładzie okupantów i okupowanych, prowadzących nielegalne interesy.
Mit kompanii, w której za kolegę oddałoby się życie, również cierpi - żołnierze są źle przeszkoleni (Michael narzeka na nieprzydatne szkolenia o chorobach wenerycznych, których musieli żołnierze wysłuchiwać zamiast praktycznie szkolić się w walce, czy tropieniu), obóz szkoleniowy przypomina raczej kolonię karną, gdzie respekt trzeba zdobywać pięściami, a poziomem antysemityzmu nie ustępuje hitlerowskim Niemcom. I choć zawiązują się przyjaźnie, bywają ulotne i nietrwałe, a każdy dba o własny interes i przeżycie, nawet za cenę poświęcenia życia podwładnych.
Młode lwy to powieść gorzka, pozbawia złudzeń co do tego, jak wojna wyglądała naprawdę; brud, smród niemytych tygodniami ciał, braki w uzbrojeniu, bezwzględność i wyrachowanie, które popłacają. Także podczas wyzwalania obozu heflingowie (więźniowie hitlerowskich obozów koncentracyjnych) mszczą się na swoich prześladowcach bezwzględnie i okrutnie - nie ma tu miejsca na odkupienie i przebaczenie.
Mój egzemplarz składa się z trzech tomów wydanych w serii "Biblioteka powszechna" (seria wydawana wspólnie przez różne wydawnictwa) w 1963 roku, ale bez trudu znajdziecie nowsze, bowiem wydań tej powieści ukazało się sporo.
Książkę naprawdę polecam gorąco, zwłaszcza osobom, które znają film; jest tu dużo rozbieżności i konfrontując oba dzieła fukałam na scenariusz najpewniej tak, jak Shaw, któremu film nie przypadł do gustu; choć niewątpliwie jest godny uwagi i znakomicie zagrany (Brando, Martin, Clift), to jednak warto sięgnąć po książkowy pierwowzór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz