Header Image

Wschód - Andrzej Stasiuk

Czy można opisywać podróż sentymentalną, nie ocierając się o kicz, ani o łzawość? Andrzej Stasiuk w swojej najnowszej książce pokazuje, że można. W nazwie "Wschód" autor zmieścił wszystko, co może się kojarzyć z tym kierunkiem, od nazw geograficznych do mentalności. Zaczyna od siebie, od rodziny, od przeszczepionych ze wsi do wielkiego molocha, jakim jest stolica. Pamięcią sięga do czasów, kiedy podczas wyjazdów do rodziny stał w pegieerowskich kolejkach za chlebem, kiedy komunizm otaczał go jak powietrze, kiedy nie było alternatywy. "Gdy już byłem na świecie, - pisze Stasiuk - nigdy nie słyszałem, by w domu rozmawiało się o komunizmie, albo Rosjanach. Panowała geopolityczna cisza. Nie było o czym dyskutować. I matka, i ojciec opuścili swoje wsie w ramach wielkiej wędrówki ludów. Zostali wywiedzeni z domu niewoli. Z krainy piachu, głodu i gnoju. Z terytorium wzgardy. Ze wschodu na zachód. matka trzydzieści kilometrów, ojciec sto dwadzieścia. Ponieważ życie było gdzie indziej. Ze wschodu na zachód. Z chamskiej wsi do pańskiego miasta. Żeby zapomnieć o niewolniczym dziedzictwie i żeby nosić buty. Na zachód, do stolicy, która patriotyczny zryw zmienił w szkielet i trzeba go było od nowa wypełnić ludzkim mięsem. Powstańcy, Hitler i komunizm pozwoliły im zdobyć metropolię. Nie doszli jednak do centrum. Zatrzymali się na przedmieściach, tak jak większość plebejskiej konkwisty. Ale o tym się nie mówiło. Nic dodać nic ująć. Sprawiedliwość dziejowego szabru."
Tytułowy wschód, to wschód doświadczony przez autora, pomacany, posmakowany, wywąchany. W miarę czytania zagłębiamy się coraz dalej w wędrówce, docieramy do Czyty, dalej, na niemal niezbadane tereny, gdzie turysta to okaz nie tyle rzadki, co niemal nieznany. Tam Stasiuk czuje się jak u siebie. Kiedy matka proponuje wyjazd na Zachód, syn żachnął się, że przecież tam nie ma nic ciekawego. Za to wschód, gdzie ludzie mentalnie są jeszcze silnie w poprzedniej epoce ma w sobie coś swojskiego, coś co trzeba łapać, póki jest, co samo się przyswaja, przez osmozę. I nie chodzi tu o politykę, bo od jej uprawiania autor się odżegnuje - Stasiuk buduje w swoich książkach raczej skansen ze wspomnień, łapie nitki babiego lata rozpadającej się przeszłości. Myślę, że jak "Znaki szczególne" Pauliny Wilk są manifestem wspomnień trzydziestolatków, tak we "Wschodzie" odnajdą się dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie.

2 komentarze:

  1. To musi być bardzo klimatyczna książka, przesiąknięta taką magią czasów bardzo dalekiego dzieciństwa. Być może ta książka spodobałaby się moim rodzicom :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mam na swoim stosiku od grudnia, kiedy książkę zdobyłam u autora z podpisem, muszę w końcu przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.