O tej książce usłyszałam w audycji "Z najwyższej półki". Prowadzący, Michał Nogaś, tak potrafi zachęcać, że mam ochotę pędzić na złamanie karku do księgarni i kupować, kupować, kupować. Ostatnio coś tam mieliśmy załatwić w mieście i przy okazji wstąpiliśmy do Orbity "tak tylko pooglądać". No, nie będę się chwaliła stosikiem (pochwaliłam się na facebooku), grunt, że jedną ze zgarniętych pozycji była najnowsza książka Sylwii Chutnik, W krainie czarów.
Opowiadania, antybajka, rozliczanie z 25 latami wolności. Nawet słyszałam, że to miał być taki rodzaj polemiki ze Znakami szczególnymi Pauliny Wilk (przyznam się bez bicia, że jeszcze nie czytałam).
Nie będę streszczała wszystkich opowiadań, są nierówne i skompletowane raczej przypadkowo: kilka opowiadań o Śląsku (a raczej o Zagłębiu), Powstanie warszawskie, pocztówki z dzisiejszej warszawy. Kraina rozczarowania, w której wiecznie utyskująca na wszystko Anna musi się opiekować zdziecinniałą matką (jedno z najlepszych opowiadań w zbiorze), ponadpięćdziesięcioletnia prostytutka barwnym językiem (nie mylić z "wulgarnym") opowiada o całym swoim życiu, rodzeństwo nafaszerowane historiami z czasów Powstania, które opowiada im babcia gubi się w nawiedzonej piwnicy. Te opowiadania z pewnością zapadną w pamięć, jak również opowieść o dziewczynie, która po rozmowie kwalifikacyjnej próbuje "wziąć się za siebie", wylaszczyć, ale "nic z tego, proszę pana w budce z warzywami. Jak sobie człowiek ułoży choćby zarys scenariusza, to mu nogę urywa, walec go przejeżdża, samolot bombarduje. To mu kradną w biały dzień głowę z dupą i jeszcze spuszczą w toalecie*". Zapada w pamięć, odrobinę przewrotne Przeszkadzały o niedoszłym księdzu, oraz lekko erotyczne Niewinne czarodziejki, czy smutne opowiadanie Dancing.
Bohaterowie Chutnik są samotni, zgorzkniali, rozczarowali, prawdziwi. Autorka dostrzega detale, których się na ogół nie zauważa. Ubiera je potem w niemal poetycką a otoczkę: metro mieli tłum, zgrzytają tramwaje**. Wynotowałabym więcej takich smaczków, ale nie miałam ołówka pod ręką. Jedno opowiadanie jest słabe. Jest napisane nie wiadomo po co. Na końcu jest rys słuchowiska. Dobrego słuchowiska, które warto byłoby rozszerzyć i puścić w radio. Nawet jakoś udało mi się podstawić twarze, głosy. Matkę zagrałaby Stenka, Polę, sąsiadkę z góry Ina Benita. Tak, wiem, że anachronicznie i nieprawdopodobnie, ale to moja wersja napisanego przez Chutnik tekstu. Chyba taki mały komplement na koniec wyszedł, że coś się dzieje dalej z tekstem w głowie czytelnika, że pobudza.
** s. 106
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz