Ostatnie tragiczne wydarzenia ze Stanów Zjednoczonych dowodzą, że niesnaski na tle rasowym nadal silnie polaryzują społeczeństwo. Nie bez przyczyny sięgnęłam więc po jedną z najważniejszych współczesnych powieści wpisujących się w ruch #blacklivesmatter.
“Gdyby ulica Beale umiała mówić” Jamesa Baldwina została napisana w 1974 roku. Baldwin urodził się w Harlemie jako dziewiąte dziecko nigeryjskiego pastora w 1924 roku. Baldwin przez całe życie (zmarł w 1987 roku) angażował się w ruch praw obywatelskich oraz działał na rzecz równości rasowej. Do jego najważniejszych powieści należą m.in. debiut "Głoś to na górze" (Go Tell It on the Mountain), "Mój Giovanni" (Giovanni's Room), welokrotnie wznawiany "Inny kraj" (Another Country), oraz "Gdyby ulica Beale umiała mówić" (If Beale Street Could Talk).
Ta ostatnia opowiada o miłości dwojga młodych ludzi, na których drodze stają uprzedzenia, brutalna machina policyjna oraz silna nienawiść rasowa. Młodziutka Tish właśnie oświadczyła swojemu narzeczonemu, Fonny’emu, że spodziewa się jego dziecka. Chłopak, jak i rodzina Tish są wniebowzięci nowiną, ale myliłby się ten, kto spodziewałby się sielanki – Fonny został oskarżony o gwałt na młodej Portorykance i osadzony w areszcie.
Dla mnie, “Ulica Beale” to współczesny mit o Orfeuszu i Eurydyce. Tish niczym Orfeusz schodzi do piekieł (w powieści więzienie wielokrotnie zostaje nazwane wprost piekłem), by uwolnić ukochanego. To także, a może przede wszystkim, opowieść o więziach rodzinnych. Chociaż Fonny nie jest jeszcze formalnie mężem Tish, rodzina Riversów broni chłopaka przed oskarżeniami, nie wykazując cienia niepewności.
Kolejnym elementem powieści jest, moim zdaniem, zakamuflowany watek przemocy wobec kobiet. Baldwin nie pochyla się nad nim, nie eksponuje go, ale ta przemoc jest stale obecna, jak gdyby autor stwierdzał, że “tak to już jest i nic się nie poradzi”.
Aktualność napisanej ponad czterdzieści lat temu powieści przeraża. Nie znam realiów współczesnych Stanów, ale na każdym kroku jesteśmy bombardowani doniesieniami o niesprawiedliwości i braku poszanowania podstawowych praw ze względu na przynależność rasową.
Ale powieść można również odczytywać wprost jako skomplikowaną opowieść o wielkim uczuciu; na kartach książki wielokrotnie pojawia się odniesienie do szekspirowskich młodych kochanków. Czy tym razem miłość zwycięży opresje?
...tak, wracam.
Stęskniłam się za Wami i brakowało mi pisania. Ostatni post nosi datę 17 czerwca zeszłego roku, więc uznajmy to za roczny urlop. Nabrałam nowych sił; przypomina mi się scena ze Wzgórza Nadziei, kiedy Ruby wkłada do ust grudkę ziemi i spluwa, mówiąc “ziemia odpoczęła, może rodzić”.
Stęskniłam się za Wami i brakowało mi pisania. Ostatni post nosi datę 17 czerwca zeszłego roku, więc uznajmy to za roczny urlop. Nabrałam nowych sił; przypomina mi się scena ze Wzgórza Nadziei, kiedy Ruby wkłada do ust grudkę ziemi i spluwa, mówiąc “ziemia odpoczęła, może rodzić”.
Tytuł: Gdyby ulica Beale umiała mówić Autor: James Baldwin Tytuł oryginalny:If Beale Street could talk [1974] Tłumaczenie: Maria Zborowska Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Rok wydania: 2019 Opis fizyczny: 249[2] stron Gatunek: powieść amerykańska UKD: 821.111(73)-3 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz