Header Image

Włóczędzy Dharmy - Jack Kerouac

„Śniło mi się, że z ogromnego bochenka życia pozostały mi trzy ostatnie kromeczki oddechu…”
Zapatrzeni w poezję Pounda poszukiwacze sensu życia w osobach Jacka Kerouaca (w powieści Włóczędzy Dharmy występuje alter ego autora pod imieniem Ray), Gary’ego Snydera (Japhy Ryder) i kilkorgu innych Beatników, znanych z W drodze powraca, by dać nam wykładnię jak żyć według nauk Buddy. Powieść Kerouaca przypomina nieco poprzednią pod względem stylu, lecz – o ile W drodze było skupione na krytyce konsumpcjonizmu, a okraszone seksem i benzedryną, o tyle przynajmniej część Włóczęgów przypomina Trzech panów Jarome’a (wspinaczka na Matterhorn miejscami bawi do łez). Karouac syci powieść filozofią wschodu, szuka swojego miejsca w pięknym, czasem groźnym pejzażu w niedostępnych górskich odmętach, jednocześnie medytuje, pisze wiersze i szuka wyciszenia od zgiełku ludzkich mrowisk. Pisze: „pustka gra w kości/ na obrotowej scenie wieczności”; w powieści znajdziemy wiele tego typu a la buddyjskich przemyśleń, wierszy Kerouaca, a także Snydera, który – choć w Polsce praktycznie nie znany, w Ameryce zaliczany jest do poetów kultowych, a jego wiersze nasycone buddyzmem zen są wspaniałym nośnikiem filozofii będącej w opozycji do faszyzmu wszechobecnej konsumpcji.
Jedno, co mnie zdziwiło, to to, że poszukiwania Kerouaca datować można na połowę jego lat trzydziestych, a więc już po okresie poszukiwań tożsamości i miejsca w świecie właściwym dla dwudziestoletnich studentów humanistyki; w tym wieku człowiek raczej godzi się, akceptuje, a rzadko poszukuje tak aktywnie. Być może był to po prostu znak czasów, jakaś prekognicja – książka  została wydana w 1958 roku, a dekadę później ruch hipisowski osiągnął apogeum. Kerouac z gorliwością neofity rzuca się na zen, jakby świat miał się skończyć… Być może było w tym jakieś przeczucie nieuchronności, bo pisarz zmarł przedwcześnie na marskość wątroby, do czego przyczynił się jego „używkowy” tryb życia.
Jakie na mnie zrobiła wrażenie powieść Kerouaca? Ogromne! To jedna z książek, w czasie których kotłują się myśli, rodzą pomysły, inspiracje. Zaznaczyłam, przepisałam milion fragmentów, w międzyczasie przeczytałam pół internetu klikając strony poświęcone tematyce zawartej we Włóczęgach. Nawet rozważam wypożyczenie biografii Kerouaca. I – mówię to zupełnie serio – chyba kiedyś jeszcze wrócę do tej powieści, którą uważam za bardziej stymulującą niż W drodze

[Niestety, okładki nie sfotografowałam, bo kompletnie mi się nie podoba, chociaż widnieje na niej przerobione zdjęcie wykonane przez autora]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz