Skoro 2016 rok jest ogłoszony rokiem Henryka
Sienkiewicza, sięgnęłam po coś bardzo nieoczywistego i ginącego w nawale dzieł
Mistrza.Listy z Afryki to niewielka
książeczka, która jest jedną z 81-tomowego zbioru dzieł wydawanych nakładem
Tygodnika Ilustrowanego. Książeczki były bezpłatnym dodatkiem dla prenumeratorów.
Mam jedynie środkową część podzielonych na trzy tomy Listów. Na szczęście są
dostępne w formie zdigitalizowanej na Polonie
T1, T2, T3.
Pisma Henryka Sienkiewicza oprawione w Introligatorni S. Orgelbranda i Synów w Warszawie |
W wigilię Bożego Narodzenia 1890 roku na
pokładzie parowca Ravenna wyruszają z
Neapolu Henryk Sienkiewicz wraz z Janem Józef Tyszkiewiczem w wielką podróż na
Czarny Ląd. Sławny literat nie rozstaje się z notatnikiem, lecz Listy
zamieszczone pierwotnie w Słowie, a wydane nakładem Tygodnika Ilustrowanego
pisane były w większości po powrocie do kraju. Pierwsze tygodnie podróży
przebiegają dość spokojnie; co ciekawe, podróżnicy obserwują zjawisko
"białej wody", które jest niezwykle rzadkie. Podróżnicy podczas
przejścia przez równik mają urządzone oczepiny, coś w stylu tych, jakie dziś
można spotkać na koloniach letnich; mistrzem ceremonii jest "Neptun z
trójzębem, w złotej koronie i z konopną brodą", by nie być wrzuconym do
wanny z zimną wodą trzeba się było wykupić dziesięcioma butelkami piwa dla
pomagierów bożka oceanów. Pierwszym przystankiem jest oczywiście Kair, gdzie
pod nieznanym niebem podróżnicy zwiedzają piramidy nocą.
Sfinks, rycina z książki Buch der Entdeckungen, Berlin 1898r. |
Kolejnym przystankiem jest Port-Said, miasto
powstałe przy budowie Kanału Sueskiego. Sienkiewicz przytacza barwne opisy
kolorytu miasta, a także dalszych towarzyszy podróży, wśród których wielu jest
Anglików oraz Hindusów zmierzających z przesiadkami do Kalkuty. Sienkiewicz
zaczyna narzekać na o dziwo! zimno: "w Wielkim Muzeum poczerwieniały, jak
mówiono, nosy wszystkim mumiom Ramzesów". Tu, mimo doskwierającego
klimatu, Sienkiewicz rozkoszuje się przepysznymi kolorami targu, Murzynkami w
różnobarwnych "perkalikach" (materiałach), a także mnogością owoców:
"Oczy malarza zakochanego w barwach, znalazłyby na owych targowiskach
rozkosz prawdziwą. Co za rozmaitość kolorów! Obok brunatnych, kosmatych
kokosów, pełne świeżej, słodkiej wody objętej w śmietankowym pokrowcu, leżą
potężne pęki jasno-żółtych bananów; tu połyskują fioletowe ciała oberżyn, tam
kosz czerwonych, jak korale, pomidorów, nie większych od śliwek o smaku wytwornym
i kwaskowatym; dalej na palmowej macie, cały stos złotych mandarynek, które
gąbkowatą swą skórą zdają się wsiąkać światło słoneczne. Gdzie spojrzysz,
wszędy coś nowego: to złoto-siwe ananasy, ogromne niemal jak głowy, a tanie
tak, że za lichego miedziaka kilka ich dostać można; to zielone, łuskowate
annony [flaszowiec], pełne we środku jakby ubitej z cukrem śmietanki; to wszędzie
olbrzymie owoce, zwane małpim chlebem, w których ognistem wnętrzu siedzą czarne
ziarna, jak potępieńcy w piekle." Sienkiewicz zachwyca się także nieco "terpentynowym"
smakiem wszechobecnych w tych rejonach mango i karikapapai (carica papaya czyli
melon).
Parowiec na Kanale Sueskim, rycina z książki Buch der Entdeckungen, Berlin 1898r. |
Dalej podróż przebiega przez Zanzibar. Tu
jest znacznie cieplej, bo 26° Rømera, czyli około 35° Celcjusza.
Czytelnik dostaje ciekawą charakterystykę
Somalijczyków, którzy wedle autora bardzo rysami twarzy i budową ciała
przypominają Europejczyków, bardziej niż inne szczepy; są ponoć także bardziej
inteligentni, lecz co za tym idzie, bardziej przebiegli. Sienkiewicz niekiedy
lawiruje w opisach między patosem, czy rzewnością, a humorem. W ogóle dużo
miejsca poświęca mentalności napotkanych ludów. Czyni także obserwacje na temat
życia codziennego w Zanzibarze: "Próżnobyś się też, człowieku, spodziewał,
że wybierając się do wnętrza Afryki, nie potrzebujesz brać z sobą fraka. Owszem,
potrzebujesz, bo nad Tanganajką, Ukerewe, w Uidjidjii lub jakiejś innej
miejscowości przez piętnaście j, możesz znaleźć angielską lady, towarzyszącą mężowi gdzie pieprz rośnie." Dalej jest
oczywiście opis wystawnej kolacji w stylu zupełnie europejskim - zupełnie,
jakby się było w Paryżu, Warszawie, bądź jakimkolwiek innym
"cywilizowanym" wedle Sienkiewicza miejscu.
We francuskiej misji na Bagamoyo (które ówcześnie było pod jurysdykcją niemiecką) udaje się podróżnikom "zmontować" karawanę pieszą wędrująca wgłąb lądu; zwierząt pociągowych się tu nie używa, bo niemal nie występują w tej części Afryki (częściowo z powodu muchy tse-tse). Przed masiką (jedna z dwu pór deszczowych) zwiedzają dzikie tereny, polują na kiboko (hipopotamy), oraz smaczne pentarki (ptaki w rodzaju naszych indyków). Znów listy nasycone są opisem dziwów przyrody, takich jak girafy (tylko raz w tekście użyte jest żyrafy), papużki nierozdzielne, a także złośliwe i wszechobecne krokodyle (mamba). Piękny jest zwłaszcza opis zwiewnych i różnorodnych motyli, które są "rozkoszą świata owadów".
Charakterystyczna ozdoba - pelele w wardze, rycina z książki Buch der Entdeckungen, Berlin 1898r. |
Jeśli chodzi o wyposażenie, to całego ekwipunku z łóżkami polowymi, strzelbami, a nawet cukrem i winem jest tak wiele, że na każdego z licznego grona pagazi (tragaży?) wychodzi 30 kilogramów. Przezorni podróżnicy wyposażeni są w filtr Pasteura ("złożony z trzech rur z białej glinki, zamkniętych gumowymi pistonami i połączonych za pomocą mniejszych gumowych rurek z jednej strony flaszką, z drugiej pompką") oraz sodową wodę butelkowaną, ponieważ "kałuża [zbiornik wodny] z wodą do picia (...) trąci utopionym kotem, jest zaś barwy i gęstości czekolady."
Henryk Sienkiewicz w stroju myśliwskim, źródło: Polona.pl, domena publiczna
Najzabawniejsze są spostrzeżenia dotyczące
załogi owej pieszej karawany: "Nie ubliżając sławie 365 obiadów jest rzeczą więcej niż wątpliwą, czy nasz M'sa [kucharz]
pomienione dzieło czytał, albowiem talent jego kulinarny polega głównie na
wrzucaniu do wody wszystkiego, co ma wydane, i następnie na mieszaniu pierwszym
lepszym patykiem w tej wodzie - aż do skutku. Z trudnością także przychodzi mu
odróżnić smalec od ekstraktu mlecznego Liebiga, skutkiem czego kilkakrotnie
podał nam herbatę dość osobliwie przyprawioną."
Murzyni przez Europejczyków traktowani są jak
dzieci, bezwolni i podporządkowani, już nie niewolnicy, ale jeszcze nie
obywatele. Misje mają za zadanie wychowywać, kształcić i ukulturalniać; narzeka
się tu na zgubny wpływ Arabów, którzy nadal trzymają niewolników na plantacji
"gwoździków" (tj. goździków). Niektórzy tubylcy wyglądają nader
malowniczo z wszczepionymi w wargi, czy nos kawałkami drewna zwanymi pelele,
lub w perukach z pawiana (co na Sienkiewiczu zrobiło ogromne wrażenie i od razu
wyraził chęć zakupu takiego nakrycia głowy).
Niewolnice przy pracy, rycina z książki Buch der Entdeckungen, Berlin 1898r. |
Niestety, Sienkiewicz dostaje febry. Podczas
polowania wstrząsają nim dwa ataki, a jak wieść niesie, trzeci jest śmiertelny.
Wraca parowcem "Pei-Ho", którego wyczekiwał z utęskinieniem podczas pobytu w
szpitalu w Bagamoyo: "Już na tydzień przed terminem prosiłem towarzysza,
by zakupił bilety, mimowoli bowiem przypuszczałem, że febra nie może przyczepić
się do człowieka, który już zapłacił za odwrotną drogę."
Co ciekawe, młody, wówczas 23-letni hrabia
Tyszkiweicz prowadzi dziennik podróży na bieżąco, śląc do rodziny listy
ilustrowane fotografiami, które namiętnie robił podczas wyprawy. Dziennik ów
znajduje się w zbiorach Trockiego Muzeum Historii Zamku.
Właściwie czytając Listy, odkryłam
Sienkiewicza na nowo. Mam wielką ochotę sięgnąć po Listy z podroży po Ameryce,
które ponoć są jeszcze zabawniejsze. Lubie lektury, z których można się dużo
dowiedzieć - nie tylko o otaczającym nas świecie, ale i o tym, który przeminął.
Dziś po budynkach kolonizatorów niemieckich w Bagamoyo zostały ruiny, nie ma
już plemion ludożerczych, ale wiele ze spostrzeżeń Sienkiewicza jest
aktualnych. Znalazłam również kilka nazw i słów, na które wcześniej nie udało
mi się natrafić, lub znałam ich inne znaczenie, jak na przykład luciola (moja
ulubiona piosenka Maanamu) są to żuki-świetliki.
Wytłaczana okładka i grzbiet Pism Sienkiewicza. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz