Header Image

Odbicie przeszłości - Maria Weronika Józefacka

 

Dzisiaj przedstawiam niezwykle emocjonujący debiut Marii Weroniki Józefackiej "Odbicie przeszłości" rozpoczynający serię "Cienie prawdy", który mam zaszczyt patronować.

🔹Uwaga! Dziś premiera!🔹

"Odbicie przeszłości" to wzruszająca i skłaniająca do refleksji opowieść, w której autorka nie boi się trudnych tematów. Język powieści jest nasycony autentyzmem, zarazem zachwyca czytelnika głębią spostrzeżeń o ludzkiej kondycji.

Głównym bohaterem jest świetnie prosperujący architekt, Daniel, który świętuje sukces w agencji towarzyskiej. Dlaczego akurat tutaj, skoro ma piękną żonę i córkę? Podpatrujemy życie zwyczajnych ludzi z ich nie zawsze słusznymi wyborami, zaszłościami i wadami. Autorka roztacza przed czytelnikiem całą gamę emocji i uczuć, które chociaż trudne, wydają się konsekwentnie prowadzone.

Proza obyczajowa Marii Weroniki Józefackiej stopniowo buduje napięcie, aż do niespodziewanego końca. Realistyczna narracja, pozbawiona patosu, skupia się na detalach, które dodają powieści obiektywizmu. Perypetie Daniela, Agaty oraz Marty skłaniają do głębokiej refleksji i nadają fatalistycznego tonu obrazowi malowanemu przez autorkę. Wewnętrzny rytm powieści, czyli tempo zdarzeń, jest spokojne i nie zalewa czytelnika lawiną, raczej rozwija się jak kwitnąca piwonia. Rytm zewnętrzny, czyli szkielet, po którym pnie się powieść, jest płynnie skonstruowany, a akcenty rozmieszczone we właściwych miejscach.

Bardzo serdecznie dziękuję za zaufanie autorce Marii Weronice Józefackiej oraz Wydawnictwu Replika

Współpraca barterowa z wydawnictwem Replika. 

Upierz - Paulina Pudło

 

Kocham gotyckie opowieści o upiorach i wampirach, więc koniecznie musiałam sięgnąć po 𝔘𝔭𝔦𝔢𝔯𝔷𝔞 Pauliny Pudło. Przede wszystkim urzekła mnie okładka, która obiecywała, że po plecach przebiegnie mi niejeden raz dreszczyk.  


Przede wszystkim podoba mi się stylizacja powieści na pamiętnik młodego proboszcza, Ericha von Reussa z roku 1887, opisujący niepokojące zdarzenia w małej wsi Kay, niedaleko Züllichau. Od razu napotykamy na tajemniczy zgon oraz piękną, nieszczęśliwą i zmarłą Heloizę.
Umiejętnie stopniowane napięcie, bogate słownictwo, dostosowane do epoki, zwroty akcji i dobrze zarysowane charaktery, to niewątpliwie atuty powieści. Klimat plasuje się gdzieś pomiędzy Drakulą i Nosferatu, a z tyłu głowy mam polski film "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha". Słowem — powieść dla miłośników gotyckich horrorów, wampirów i dusznego klimatu osady odciętej od świata (niemal).

I tu mogłabym skończyć, ale na tak dopracowaną powieść, nie mogłam znieść nagminnego "fleczer" zamiast "felczer", chociaż w przypisie na stronie 233 widniała etymologia słowa, czyli Feldscher (niem. chirurg polowy). Tu jakiś przecinek, tu literówka, nieco wybijało mnie to z rytmu, no, ale kto nie popełnia błędów Mam również nadzieję, że w kolejnym wydaniu Heloiza przerzuci się na fortepian, klawesyn lub wirginał, zamiast grać na niewynalezionym jeszcze pianinie (część dotyczy 1759 roku; strona 132).

Z jednej strony, naprawdę polecam tę powieść, bo jest świetna i dawno nie trafiłam na tak błyskotliwy debiut, z drugiej strony, jako osoba pisząca, bardzo bym chciała trafić na opiekuna w wydawnictwie, który wyłapie, dopieści i wycyzeluje — nie wiem, co zawiodło, ale ucierpiał wspaniały materiał literacki.

Włóczędzy Dharmy - Jack Kerouac

„Śniło mi się, że z ogromnego bochenka życia pozostały mi trzy ostatnie kromeczki oddechu…”
 

Zapatrzeni w poezję Pounda poszukiwacze sensu życia w osobach Jacka Kerouaca (w powieści Włóczędzy Dharmy występuje alter ego autora pod imieniem Ray), Gary’ego Snydera (Japhy Ryder) i kilkorgu innych Beatników, znanych z W drodze powraca, by dać nam wykładnię jak żyć według nauk Buddy. Powieść Kerouaca przypomina nieco poprzednią pod względem stylu, lecz – o ile W drodze było skupione na krytyce konsumpcjonizmu, a okraszone seksem i benzedryną, o tyle przynajmniej część Włóczęgów przypomina Trzech panów Jarome’a (wspinaczka na Matterhorn miejscami bawi do łez). 
 
Kerouac syci powieść filozofią wschodu, szuka swojego miejsca w pięknym, czasem groźnym pejzażu w niedostępnych górskich odmętach, jednocześnie medytuje, pisze wiersze i szuka wyciszenia od zgiełku ludzkich mrowisk. Pisze: „pustka gra w kości/ na obrotowej scenie wieczności”; w powieści znajdziemy wiele tego typu à la buddyjskich przemyśleń, wierszy Kerouaca, a także Snydera, który – choć w Polsce praktycznie nie znany, w Ameryce zaliczany jest do poetów kultowych, a jego wiersze nasycone buddyzmem zen są wspaniałym nośnikiem filozofii będącej w opozycji do faszyzmu wszechobecnej konsumpcji. 
 
Jedno, co mnie zdziwiło, to to, że poszukiwania Kerouaca datować można na połowę jego lat trzydziestych, a więc już po okresie poszukiwań tożsamości i miejsca w świecie właściwym dla dwudziestoletnich studentów humanistyki; w tym wieku człowiek raczej godzi się, akceptuje, a rzadko poszukuje tak aktywnie. Być może był to po prostu znak czasów, jakaś prekognicja – książka  została wydana w 1958 roku, a dekadę później ruch hipisowski osiągnął apogeum. Kerouac z gorliwością neofity rzuca się na zen, jakby świat miał się skończyć… Być może było w tym jakieś przeczucie nieuchronności, bo pisarz zmarł przedwcześnie na marskość wątroby, do czego przyczynił się jego „używkowy” tryb życia. 
 
Za włóczęgę w towarzystwie Beatników dziękuję Wydawnictwu Replika (współpraca barterowa)