Header Image

Eseje wybrane - Virginia Woolf

Jednym z największych literackich wydarzeń końca zeszłego roku niewątpliwie było wydanie potężnego zbioru Esejów wybranych Virginii Woolf. Ta jedna z najważniejszych pisarek początku XX-go wieku na swoim koncie ma bowiem nie tylko wspaniałe powieści, takie jak Fale, czy Pokój Jakuba, ale znana jest także ze swojego zamiłowania do prozy eseistycznej i krytycznej. Wybór dokonany przez tłumaczkę, Magdalenę Heydel, oraz Romę Sendykę, nie opiera się na datach wydania poszczególnych esejów, a na wspólnych mianownikach, takich jak "Czytanie", "Pisanie", "Recenzowanie", a także "Kobiety", "Podróżowanie" i "Londyn", bowiem każde z tych haseł doczekało się kilkukrotnego i różnorodnego rozwinięcia. Pierwszą częścią jest "Czytanie", wybrane jak mniemam jako naturalne i pierwsze w stosunku do reszty. Woolf prowadzi nas przez swoje niezrównane, pełne zróżnicowanych wątków eseje przekazując refleksje, za którymi możemy podążyć, bądź nie - odniosłam wrażenie, że Woolf proponuje, zachęca, ale nie wymaga byśmy przyjęli jej punkt widzenia; niemniej jednak byłoby to niezmiernie mile widziane. Eseje są naszpikowane (stąd w moim egzemplarzu obecność "nieśmiertelnych" karteczek indeksujących) stwierdzeniami, które aż chce się cytować, jak na przykład fraza opisująca różnicę między poetą a prozaikiem: "Poeta przekazuje nam po prostu esencję, proza natomiast to odlew całości człowieka - i ciała, i umysłu."

źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/270444/eseje-wybrane

Woolf snuje także rozważania na temat tego, jak czytamy książkę, jaki mamy jej odbiór. Jeżeli dana pozycja nie przypadnie nam do gustu "zawsze istnieje możliwość, że (...) nie jest nudna, lecz trudna". Proponuje, byśmy byli "surowi w osądach, porównujmy każdą książkę z największymi osiągnięciami gatunku, do jakiego należy". Lecz o wartości książki decydować ma czas; książkę bowiem trzeba przetrawić, "poczekajmy, aż opadnie pył czytania". Woolf sławi także "pasję czytania czystego i bezinteresownego", czytania dla przyjemności, nie dla nauki (rozróżnia bowiem typy czytelników-naukowców, a czytelników-pasjonatów), a "wszystko, czego nauczyliśmy się, czytając klasyków, teraz będzie nam potrzebne przy ocenie dzieł naszych współczesnych". Raz po raz odnosi się do pisarstwa Hardy'ego i Conrada i stawia je jako niedościgniony wzór. A w stosunku do współczesnych jest nieco bardziej krytyczna: o ile o Edwardianach (Wells, Bennett, Galsworthy) nie ma zbyt wysokiego mniemania, to jeszcze Georgianie (Forster, Strachey, Joyce, Eliot) pozostawiają nadzieję na przyszłość.

Dużo miejsca poświęca rozróżnianiu dobrego pisarstwa od złego i daje wskazówki jakie powinien przy komponowaniu dzieła przyjmować pisarz; musi on "nawiązać kontakt z czytelnikiem, przedstawiając mu coś, co ten rozpozna, by następnie puścić w ruch jego wyobraźnię i skłonić go do współpracy w dużo trudniejszej kwestii zbudowania zażyłości. Niezmiernie istotne jest, żeby na ten grunt wkroczyć bez wysiłku, niemal instynktownie." Sporą część twórczości literackiej Virginii Woolf zajmowała krytyka literacka oraz recenzowanie. I tu podaje nam pisarka pewne rozróżnienie między krytykiem a recenzentem: krytyk zajmuje się "przeszłością i pryncypiami", recenzent zaś - "ocenia nowe książki". O samym recenzowaniu pisze dość mgliście, ale czytelnik od razu rozpozna w poniższym zdaniu siebie: "Musimy przyznać, że jesteśmy wymagający, a także że mamy trudność z uzasadnieniem, czego właściwie wymagamy. Przy rożnych okazjach różnie formułujemy swoje pytanie. Powtarza się ono najczęściej, kiedy skończywszy czytać powieść, z westchnieniem pytamy: czy było warto?"

Ważną, jeśli nie najważniejszą nicią przewodnią w pisarstwie Woolf jest sprawa emancypacji kobiet. Nie tylko dostajemy bowiem odczyt dla London and National Society for Woman's Service, ale i pisarka podaje nam życiorysy, rzuca nazwiska mało znanych (mam wrażenie, że nie tylko dziś, ale i za czasów Woolf) kobiet bezpretensjonalnych, kobiet-naukowców, pisarek, które przetarły szlak tym dzisiejszym - jak na przykład pani Murasaki, Eleanor Ormerod, Julię Margaret Cameron, Mary Wollstonecraft, czy Margaret Cavendish.
Na potrzeby esejów podaje nam skróconą analizę kobiecego pisarstwa, i tak '"na początku XIX-go wieku powieści kobiet były w znacznej mierze autobiograficzne", sto lat później, w czasach Woolf "kobiety zaczynają analizować własną płeć", co jest nurtem kontynuowanym przez późniejsze pisarki, takie jak choćby Simon de Beauvoir, czy Ericę Jong.

Poza swoistym tryptykiem czytanie-pisanie-recenzowanie oraz sprawą kobiet, pojawiają się fascynujące eseje będące jedną wielką obserwacją współczesnego świata. Naloty na Londyn dostarczają pisarce pretekstu do snucia rozważań o kruchości życia, wędrówka pod pozorem kupienia ołówka, to wizja wieczornego miasta, jego harmonia, piękno, a także pole do popisu dla niestrudzonej wyobraźni; nawet takie z pozoru błahe zdarzenia, jak śmierć ćmy na parapecie dostarczają jej pretekstu do snucia refleksji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz