Powieść zaczyna się dialogami ojca z młodym Saadem,
utrzymanymi w konwencji "wschodnich mądrości", co myślę, jest takim
swoistym puszczeniem oka do czytelnika, takim "chcecie bajki, oto
bajka", jakbyśmy oczekiwali tego łyku egzotyki w postaci filozoficznego
języka wykształconych Arabów (np.: kurzajki to kwiaty, którym zagubione
dusze każą zakwitnąć na skórze). Jednak w miarę jak akcja się rozwija,
czytelnik obserwuje zmieniający się świat. Irak objęty embargiem pogrąża się w
matni biedy, co jeszcze bardziej pogłębione zostaje chaosem, który nastał po
odsunięciu od władzy Saddama Husseina. Ludzie Zachodu wyzwolili Irak spod
jarzma dyktatora, krytykowali późniejszy bałagan, nie czuli się zań
odpowiedzialni, wręcz uważali, że to była nasza wina, wina Irakijczyków, którzy
nie są zdolni wykorzystać wolność podarowaną nam, Arabom, wybuchowym dzikusom,
nie umiejącym się dogadać między sobą.
Eric Emmanuel-Schmitt w powieści porusza problemy,
które w środkach masowego przekazu zostają jedynie zaznaczone: dziwnie patrzeć
na Europę z perspektywy nielegalnego przybysza z Afryki, z perspektywy rozbitka,
„towaru” na pace ciężarówki. Autor obnaża również bezduszność przepisów, które
zamiast służyć ludziom, przeczą zasadom humanizmu.
Ulisses z Bagdadu to książka mądra, dająca
czytelnikowi spojrzenie z innej perspektywy na samego siebie, oraz na to, co
dzieje się na bliskim wschodzie i Afryce. W wydźwięku przypomina Chłopca z
latawcem; oba kraje – Afganistan i Irak pogrążone są od wielu lat w konfliktach,
podobnie jak i Syria, Libia, Egipt.
Książkę przeczytałam w jeden wieczór, a jej
zakończenie złamało mi serce. To już któraś z kolej książka tego autora, którą
jestem zachwycona; niedawno przeczytałam Małżeństwo we troje, o którym niedługo
opowiem. Najbardziej mnie cieszy, że ani jeden akapit mnie nie rozczarował, a
tego najbardziej się obawiam u pisarza, który choć raz mnie sobą zachwyci. A
Schmitt zachwycić potrafi, oj, potrafi…
Do tej pory czytałam trzy książki autora i każda wywarła na mnie ogromne wrażenie, z czasem na pewno sięgnę i po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPolecam. Ja się również zabiorę za pozostałe książki Schmitta, w miarę możliwości oczywiście.
UsuńUwielbiam tego autora. I dokładnie ten tytuł stoi u mnie na półce "bibliotecznej", Ledwo go pożyczyłam. A u Schmitta lubię nienachalny styl. Jego książki są niezwykle mądre, poruszające, niejednokrotnie dogłębnie dotykające. Ale bez patosu, bez przesady.
OdpowiedzUsuń