Kiedy w moje ręce trafiła
książka Czesałam ciepłe króliki od razu skojarzyłam podejście do tematu
z filmem Roberto Beniniego Życie jest
piękne. Ostatnim słowem, które kojarzyłoby się z Holokaustem jest śmiech,
czy radość, ale nawet w obozowym piekle można zachować tę cząstkę siebie, która
odpowiedzialna jest za optymizm.
Wspominane przeze mnie niedawno reportaże Michała Olszewskiego zwracają uwagę na ważną kwestię - życie wokół
KL, oraz w jego obszarze. Często ostatnio trafiam na tematykę obozową i jedno,
co mnie tknęło we wspomnieniach wielu ludzi, to... zwyczajność, a co za tym
idzie i trywialne rozmowy i nawet zabawne sytuacje. Z naszej perspektywy to nie
do pomyślenia, ale ludzie bronili się w ten sposób przez szaleństwem. O tym
właśnie mówi Alicja Gawlikowska-Świerczyńska w wywiadzie z Dariuszem Zaborkiem;
Czesałam ciepłe króliki są bowiem
zapiskiem długiej rozmowy przeprowadzonej z osadzoną w Ravensbrück Polką, skazaną przez nazistów za konspirację.
Z książki bije szalony wprost optymizm, co dowodzi, że nawet w najgorszych czasach można zachować
człowieczeństwo. Nikt oczywiście nie kwestionuje tego, co pani Alicja przeżyła,
wręcz przeciwnie - dla wielu czytelników wydaje się niespodziewane znaleźć w obozowych
wspomnieniach opisy przyjaźni między osadzonymi, to, że dziewczyny żartowały
między sobą, że szukały nadziei i optymizmu, szyły sukienki i wymieniały się
przepisami kulinarnymi; "były w modzie przepisy kulinarne", które
krążyły wśród osadzonych niczym odpisy patriotycznych wierszy.
Z książki wyłania się obraz
kobiety silnej, która zacisnęła zęby, zakasała rękawy i na przekór nazistom
przetrwała. Przesłanie idące w świat brzmi może abstrakcyjnie, ale cóż innego
można było zrobić, by przetrwać i nie tracić człowieczeństwa? Można pokazać
oprawcom, że mogą nas więzić, ale nie odbiorą nam godności, bo "człowiek
jest trzciną najsłabszą na wietrze, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną
myślącą", silny wiatr może ją przygiąć do ziemi, ale jej nie złamie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz