Zastanawialiście
się kiedyś nad specyfiką literatury danego kraju? Dzisiaj mam dla Was na wesoło
(bo przecież mamy primo aprilis) króciutkie przemyślenia na ten temat:
Literatura
rosyjska - jest epicko, dużo przeżywania, piją na smutno.
Literatura
francuska - baron o bardzo trudnym nazwisku i hrabina o jeszcze
trudniejszym nazwisku siedzą w salonie, rozmawiają o Chopinie, nic się nie
dzieje.
Literatura
czeska - wojna zabiera wszystko głównemu bohaterowi, ale ten
przyjmuje to z humorem zajadając sznycelki z kminkiem zapijane piwem w
wielkiego kufla.
Literatura
niemiecka - starają się być zabawni i abstrakcyjni, ale - przecież to
Niemcy - nie bardzo wychodzi... Dużo Schopenhauera.
Literatura
polska - patriotyzm, antypatriotyzm, ciemno, zimno i Jaś nie
doczekał. Piją na patriotycznie.
Literatura
japońska - trochę jak o Śląsku: bohaterem jest pan Shimura (Szymura
to na Śl. popularne nazwisko) schodzi do studni, bo nie mają kopalni. Wszędzie
dużo kotów.
Literatura
włoska - muzea, muzea, muzea.
Literatura
angielska - bohaterem jest chłopiec z orfanydżu. Dużo wrażliwych
jednostek. Opisy przyrody na pięć bitych stron.
Literatura
irlandzka - patriotyzm, abstrakcyjny humor, piją na filozoficznie.
Literatura
skandynawska - śnieg, przestępstw w jednej książce tyle, co
w Sandomierzu w jednej serii Ojca Mateusza. Czy ktoś się zastanawiał, ile po
wszystkich tych morderstwach zostało mieszkańców Skandynawii???
Literatura
amerykańska - o kowbojach. Piją whisky.
Literatura
żydowska - realizm magiczny w stylu Marca Chagalla.
Literatura
kanadyjska - zimno, śnieg i Leonard Cohen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz