Cienka jak zeszyt czwartoklasisty
książka w czarnej, nieciekawej okładce skrywa trzy opowiadania. Tytułowe -
Trębacz z Samarkandy, Różaniec z granatów, oraz Gwiazda wytrwałości. Sięgnęłam
po ten tytuł zaciekawiona Samarkandą, która słynie z przecudnych zabytków.
Domyślałam się, że samo miasto będzie tylko pretekstem dla snucia jakiejś historii i
tak było rzeczywiście. Każdy Polak zna zapewne legendę o Lajkoniku; otóż
Ksawery Pruszyński przytacza legendę pasującą do naszej jak ulał - opisywaną
przez potomków Tatarów, którzy ongiś próbowali napaść na Kraków.
Dwa pozostałe opowiadania zostały
zekranizowane w latach 70-tych.
Różaniec z granatów jest historią o ironii losu
i wojnie w Hiszpanii. W
Gwieździe wytrwałości obecny jest element
nadprzyrodzony, troszkę może oklepany, ale polany sosem patriotycznym. Ogólnie
wszystkie trzy nowelki cechuje duże nasycenie wspomnień wojskowych z czasów
drugiej wojny światowej. Pomimo iż wydanie, którym dysponuje moja biblioteka
pochodzi z 1983 roku, opowiadania były napisane zaraz po wojnie, "na
świeżo".
Ksawery Pruszyński w latach
poprzedzających II wojnę światową, oraz w czasie jej trwania nazywany był
"księciem reportażu". Sam Ryszard Kapuściński wypowiadał się o nim w
superlatywach. Urodzony w 1907 roku w rodzinnym majątku na Wołyniu, Pruszyński
dał się poznać jako znakomity reportażysta, publicysta oraz korespondent
wojenny, obecny na frontach zarówno wojny w Hiszpanii, jak i światowej.
Ponoć nie ustępował talentowi Hemingwayowi. Po 1945 roku jako jeden z pierwszych wrócił z wojennej
tułaczki do Polski, by od razu zająć się dyplomacją. Jednakże jego postawa była
wielokrotnie krytykowana - z jednej strony jako kosmopolita był uważany przez
stalinistów jako element niepożądany, z drugiej strony jako gorliwy patriota,
pożyteczny dla nowego systemu humanista, pisarz, który z poduszczenia Jerzego Borejszy
stanął w szranki o formowanie nowego, komunistycznego człowieka. Krytykowany był
również przez Jana Lechonia, który nie mógł wybaczyć Pruszyńskiemu sprzeniewierzenie
się ideałom wolnościowym i zaprzedanie się komunistom.
Będąc u szczytu kariery, w wieku
47 lat publicysta zginął tragicznie w strasznym wypadku samochodowym, który do
dziś budzi wiele kontrowersji (obecne są tu teorie spiskowe o morderstwie na
zlecenie Londynu); na niemal pustej drodze auto Pruszyńskiego zderzyło się
czołowo z ośmiotomową ciężarówką. Jak było naprawdę - do dziś nie wiadomo.
Spuścizna Pruszyńskiego jednak
jest stale obecna w kulturze Polski: w latach 1988-1999 przez Polski PEN Club przyznawana była nagroda im. Ksawerego Pruszyńskiego (ufundowana przez brata
pisarza), nagrodzeni zostali między innymi Jan Nowak-Jeziorański, Teresa
Torańska, Hanna Krall, Małgorzata Szejnert. Potomkowie Pruszyńskiego nie
zostali bezimienni - syn, Stanisław, przez wiele lat pracował jako żurnalista
największych kanadyjskich gazet, był także współpracownikiem Radia Wolna
Europa, drugi syn, Aleksander został kandydatem na prezydenta Białorusi.
Pruszyński wydał kilkanaście książek o tematyce reportażowej, jego opowiadania zebrane są w kilka tomików,
rozsiane są również po wielu antologiach, w tym w dwutomowej Antologii polskiego
reportażu.
Linkografia:
Książka przeczytana w ramach wyzwania
Przyznam, iż z Prószyńskim zetknęłam się dopiero całkiem niedawno słuchając audiobooka Nie boję się bezsennych nocy J.Hena, w której to książce wspomina go bardzo życzliwie. Wygląda na to, iż był ciekawą postacią i wartą poznania. Zupełnie inaczej przedstawia Lechonia.
OdpowiedzUsuńDziwne i straszne mieli te zaszłości. Niedawno czytałam biografię Gałczyńskiego i co i rusz włosy mi na głowie dęba stawały. Szkoda, ech...
UsuńOdkrywasz przede mną kolejną perełkę. Nie znam tego nazwiska, nie słyszałam o jego twórczości. Przyjdzie czas, żeby to zmienić.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa jestem tych jego reportaży. Jak tylko wpadną mi w ręce, od razu przeczytam.
UsuńJa również nie słyszałam o tym autorze, a przynajmniej sobie nie przypominam...
OdpowiedzUsuńDziś chyba niemal zapomniany.
UsuńNie lubię się dołączać do chóru podobnych, negatywnych głosów, ale też się przyznam, że na autora się nie natknęłam jeszcze. Ale kończę pomału Kolumbów i szybko się przestrajam na tematy ojczyźniane. W ogóle od tej całej anglistyki i brytofilii zaniedbuję polskich twórców wszelakich. Pomału próbuję to zmienić:) Dlatego czemu by nie, na takiego nieoczywistego Pruszyńskiego się natknąć...
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcie książki mi się bardzo podoba, że tak jeszcze polecę powierzchownością.
Dziękuję:) Staram się (robić fajne zdjęcia).
UsuńNo, sama siebie troszkę tym wyzwaniem mobilizuję. Kolumbów czytałam lata świetlne temu i najbardziej polubiłam Jerzego i Alinę. Serial mam do teraz na video.
Prószyński nie jest mi obcy, ale czytałam lata świetlne temu. Między innymi "Trębacza z Samarkandy". "Różaniec z granatów" też nie jest mi obcy, ale nie wiem czy tylko jako tytuł, być może.
OdpowiedzUsuńZ zainteresowaniem przeczytałam to co napisałaś o pisarzu.
Ma dar do tytułów, bo strasznie wpadają w ucho.
UsuńCo do życiorysu, ostatnio czytałam o Gałczyńskim i powiem, że to musiała być jednak koszmarna epoka dla pisarzy...
To prawda.....nie były to czasy łatwe dla tych, którzy chcieli być wydawani a co za tym idzie czytani....z twarzą wychodzili ci, którzy nie "kolaborowali " z władzą a także ci, którzy by pisać i wydawać wchodzili w bezpieczne rejony literatury np. powieści historyczne....
UsuńAby przekonać się, jakim talentem reportażysty dysponował Ksawery Pruszyński, warto sięgnąć po "Podróż po Polsce".
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że kiedyś czytałam opowiadanie o poliglocie i podrozniku Gamberim. Może ktoś pamięta tytuł i czy to bylo Pruszynskiego?
OdpowiedzUsuń