Header Image

Seans w Domu Egipskim - Maryla Szymiczkowa [Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński]

Profesorowa Szczupaczyńska to mariaż charyzmy Barbary Niechcic z przenikliwością detektywa Colombo. Do tego zabawa konwencją i postaci znane z podręczników historii - oto jak można scharakteryzować nową serię kryminalną pióra Maryli Szymiczkowej, czyli duetu Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego.


Po sukcesie dwu pierwszych części -  "Tajemnicy Domu Helclów", i "Rozdartej zasłonie" - przyszła pora na trzecie śledztwo rezolutnej profesorowej, zatytułowane Seans w Domu Egipskim. Schyłek XIX wieku przyniósł falę zainteresowania spirytyzmem. Moda na media i wirujące stoliki rozpowszechniła się również w Krakowie. I tym razem Maryla Szymiczkowa czerpie garściami z ówczesnego „Czasu” (pismo dostępne na stronie https://polona.pl/czas), a także wkłada w usta osób autentycznych ich własne słowa (bohaterami drugoplanowymi są tu i Przybyszewski i znany z poprzednich części młody lekarz Boy-Żeleński). 

Obszernie o dwu pierwszych książkach cyklu pisałam przed rokiem (Profesorowa Szczupaczyńska na tropie). Nie pozbyłam się wrażenia, że obcuję z innym wcieleniem Barbary Niechcic, ale tym razem „wyklarował” mi się Ignacy, którego coraz bardziej wyobrażam sobie jako skrzyżowanie Bogumiła Niechcica z Felicjanem Dulskim (zadziwiające, obie postacie grane przez nieodżałowanego Jerzego Bińczyckiego). Klimat powieści kojarzy mi się nieodmiennie z serialem „Z biegiem lat, z biegiem dni...”, który dla Krakowa jest tym, czym „Blisko, coraz bliżej” dla Śląska.


W odróżnieniu od brutalnego półświatka kreowanego przez innego przedstawiciela kryminału retro, Marka Krajewskiego, Dehnel i Tarczyński komponują świat wysublimowany, nieco egzaltowany, lecz ta egzaltacja nadaje powieści smak wybornej frużeliny, której nie powstydziłaby się Franciszka, niezastąpiona kucharka i gospodyni u Szczypaczyńskich. Widać, że autorzy wyśmienicie bawili się pisząc kolejny tom (odniosłam przynajmniej takie wrażenie), a każde zdanie było rozwałkowywane i zagniatane jak ciasto francuskie.

O seansie spirytystycznym pisałam w poście Seans spirytystyczny, o początku mody na duchy pisałam tu, a o wspomnianym w posłowiu książki Julianie Ochorowiczu pisałam w tym poście

2 komentarze:

  1. Te książki to pierwszy w moim życiu kryminał retro. Zachwyciłam się, opisy Krakowa z wszystkimi detalami tak na mnie podziałały, że miałam ochotę wsiąść do pociągu i tam pojechać, żeby pospacerować tymi ulicami. I właśnie to tł społeczno-historyczno-codzienne najbardziej mnie urzekło, nie same wątki kryminalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to rozumiem :) Kiedyś, chyba za sprawą magii Przekroju, regularnie jeździłam do Krakowa żeby go chłonąć.
      Przy okazji lektury Profesorowej przypomniało mi się, że mam starutkie wydanie Ochorowicz-Monatowej i chciałam z niej wypróbować kilka (najprostszych) przepisów (z książki korzysta Franciszka) :)

      Usuń