Header Image

Malwina, czyli Domyślność serca - Maria Wirtemberska

Maria Wirtemberska z Czartoryskich (1768-1854) była córką Izabeli Czartoryskiej, założycielki pierwszego w Polsce muzeum mieszczącego się w jej rodzinnych w Puławach, autorki poradników z zakresu pielęgnacji i aranżacji ogrodów. Było więc kwestią czasu, kiedy wychowana w kulturalnej atmosferze Maria weźmie pióro do ręki. Dość wcześnie wydana za mąż, bo w wieku lat 16, małżeństwo miała nieudane, które po niespełna dziesięciu latach pożycia zostało rozwiązane. Po przeprowadzce do Warszawy Maria prowadziła salonik literacki, a także z powodzeniem publikowała własne utwory. 

Maria Wirtemberska, pastel Ludwika Marteau, 1780 r. źródło: wikipedia.pl

Malwina, czyli Domyślność serca jest nazywana pierwszą polską powieścią obyczajowo-psychologiczną. Jak można przeczytać we wstępie do wydania z 1978 roku "wbrew (...) fabularnemu kształtowi romansu (...) odczytujemy dziś Malwinę przede wszystkim jako powieść poświęconą analizie skomplikowanych zjawisk psychicznych towarzyszących rozczarowaniu i zobojętnieniu na miłość." Romans zaczyna się dość klasycznie - młoda zamożna i niezwykle urodziwa bohaterka zostaje wyratowana z pożaru przez tajemniczego Ludomira, który z miejsca zdobywa serce dziewczyny. Tajemnica Ludomirowi tak ciąży, że ten postanawia uciec nie narażając siebie i ukochanej na hańbę. Jednakże po kilku miesiącach ich drogi znów się krzyżują. Ludomir zupełnie nie przypomina Malwinie ukochanego z Krzewina. 


Powieść pisana jest żywym stylem, choć motywy są - dziś wydawałoby się - oklepane, ale w czasach kiedy powieść została wydana, a było to w 1816 roku, musiała zaskakiwać zwrotami akcji. Wirtemberska zdumiewa bezpośredniością i odwagą w ukazywaniu uczuć i myśli bohaterki. Rozdział zatytułowany Kwesta swoją filozoficzną wymową mógłby służyć jako osobne opowiadanie (Malwina kwestując po domach warszawskich trafia na różne typy osobowości). Rozwiązanie jest jednak niestety niewiarygodne, ale pogodne i optymistyczne. Jednakże - uwaga na przedmowę do wydania z PIWu z 1978 roku, bo zawiera ogromny SPOILER, który odebrał mi znaczną część przyjemności z lektury. 


Myślę, że Malwina nie ustępuje powieściom tworzącej w tej samej epoce Jane Austen. Wspominane przeze mnie wydanie jest ostatnim do tej pory; ukazało się niemal 40 lat temu, a w zeszłym roku powieść świętowała dwustulecie wydania - ten moment przegapili wydawcy, a szkoda i to wielka, bo Malwina pięknie uzupełniałaby dajmy na to serię Angielski Ogród. Warto również wspomnieć, że Malwinę tłumaczono na francuski, rosyjski, a także na angielski. Polecam tę lekturę wszystkim, którym nieobce są klimaty Austen, Gaskell, itp., ponieważ jest naprawdę zaskakująco dobra i ciężko mi uwierzyć w to, że jest tak mało znana. Jeżeli zachęciłam kogoś do przeczytania, to można powieść znaleźć on-line na tej stronie.

4 komentarze:

  1. Czytałam na studiach. Rozkładaliśmy tę książkę na czynniki pierwsze i to były bardzo ciekawe zajęcia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie już od drugiej osoby się dowiaduję, że to studencka lektura. Jak mniemam polonistyka? Szkoda wielka, że jedynie studenci dowiadują się o Malwinie...

      Usuń
  2. "Malwinę" poznałam na studiach i to była lektura, którą wyjątkowo dobrze wspominam. Może i nie dorównuje Jane Austen, ale na pewno można ją uznać za jej polski odpowiednik ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak sobie myślę - co by było, gdyby Wirtemberska pisała dalej, nie poprzestając na jednej powieści?

      Usuń