Header Image

Dziennik. Pięć zeszytów z łódzkiego getta - Dawid Sierakowiak

Z czasów Holokaustu zostało wiele prywatnych zapisków, z których większość „przeżyła” swoich twórców. Nie tylko Anna Frank pisała dziennik, ale po tę popularna formę sięgało wówczas wielu ludzi; z warszawskiego getta zapiski pozostawił Janusz Korczak. W języku polskim przeczytać można także Dziennik Mary Berg, która jako jedna z nielicznych przeżyła getto.

O Dzienniku Dawida Sierakowiaka dowiedziałam się z… Teleekspressu. Wiedziałam, że muszę go przeczytać. Myślę, że trzeba czytać takie rzeczy, żeby jak to się mówi, „dać świadectwo”, żeby śmierć tych milionów ludzkich istnień nie powtórzyła się… 
 
Żródło: LubimyCzytac.pl
„Dziennik zawiera osobiste notatki – historię niszczenia w czasie Zagłady najbardziej szlachetnych aspektów ludzkiej natury – aspiracji intelektualnych, twórczych, miłości rodzinnej czy zachwytów nad przyrodą – przez najbardziej potworne żądze, którymi potrafią się kierować ludzie: znęcanie się nad innymi, wyzyskiwanie, prześladowanie, mordowanie.” – pisze we Wprowadzeniu Alan Adelson. 

„Fakt, że pięć zeszytów Dawida w ogóle się zachowało, mimo zagłady autora, jego rodziny i żydowskiej społeczności, to dar dla potomności – forma tryumfu nad ich przedwczesną śmiercią”
Dziennik zaczyna się latem 1939 roku; wakacje w Krościenku nad Dunajcem obfitują w piesze wycieczki, a wieczorami chłopcy śpiewają piosenki i odgrywają własnoręcznie wymyślone skecze. Powoli trwają przygotowania do kolejnego roku szkolnego. Dawid czyta klasykę, uczy się języków, jest niezwykle ambitnym uczniem; choć ma jedynie piętnaście lat, styl jego zapisek wskazuje na dojrzałość i można wnioskować, że gdyby nie wojna mógł być wielkim literatem, bo w tym kierunku podążał jego młody umysł.

Zachowały się zapiski z początku wojny, ale niestety nie z czasów przesiedlenia do getta. Coraz większe sankcje nałożone na Żydów dziwią chłopaka i budzą chęć odwetu – niejednokrotnie pisze o zemście, która czeka oprawców, kiedy wszystko się skończy. Naziści posuwają się z każdym dniem coraz dalej: „pomysłowość sadyzmu nie zna granic”. Zeszyt pierwszy kończy się na 31 grudnia 1939 roku, kiedy jeszcze każdy ma nadzieję, na rychły koniec wojny.

Zeszyt drugi „przeskakuje” (nie odnaleziono zeszytu z roku 1940 i pierwszej połowy 1941 roku) do czasu kiedy rodzina Sierakowiaków już „przywykła” do życia w Litzmannstadt Ghetto. Warunki panujące tutaj urągają człowieczeństwu, ale świadczą nie o Żydach, a o ich oprawcach. Każdy robi co może, by przeżyć.

Dawid nadal uczy się w szkole, gdzie dostaje przydziałową zupę; jedzenie na kartki, bony, przydziały w miarę upływu czasu kurczą się coraz bardziej, codzienna racja jest sposobem na przetrwanie, choć dla organizmu to za mało – ludzie zaczynają umierać z głodu, szerzy się gruźlica, świąd. Niekiedy dochodzi do paradoksu: mimo odłożonych pieniędzy (tak zwane „chaimki”, nazywane przez Dawida rm – Raichsmark, wewnętrzna waluta getta), nie można kupić jedzenia, bo go po prostu nie ma! Kiedy szkołę zamykają, Dawid pracuje przy szyciu elementów mundurów, ale nadal zachłannie czyta, uczy się, pisze wiersze i tłumaczy.

Lewicujący chłopak obserwuje także stosunki panujące w getcie – zarządzający gettem Chaim Rumkowski rozdziela przywileje według siebie, pozwalając by garstka ludzi żyła dostatnio za cenę głodowej śmierci tysięcy.

W kolejnych zeszytach Dawid pisze, że z głodu nie może się uczyć; niemal codziennie donosi o racjach żywnościowych, wylicza ile czego przysługuje, ile kosztuje opał, gdzie można ugotować coś za pieniądze. Wszyscy niemal żyją od posiłku do posiłku: jedzenie jest tym, co rządzi ludzką wyobraźnią, dyktuje rytm życia getta. Ludzie zjadają już liście rzodkwi i łupiny od kartofli, po które pod resortowe garkuchnie ustawiają się kolejki wygłodniałych „gettowian”.

Sierakowiak jest również zorientowany w sprawach polityki, często w jego zapiskach przewija się krótkie sprawozdanie z frontów, okraszone komentarzem. Kiedy nie ma wieści, na końcu zapisu znajduje się zdanie „z polityki nic nowego”. Mieszkańcy getta byli świadomi obecnej sytuacji geopolitycznej. Równocześnie do getta napływały niedobitki z pogromów, przesiedleńcy z innych miast Rzeszy (w tym Niemcy, którym jak pisze Sierakowiak „udowodniono babkę Żydówkę”). Chorych, niedołężnych i dzieci wywozi się – nikt nie wie dokąd, ale ludzie wiedzą, jaki czeka ich los. Sierakowiak pisze, że „przy ładowaniu chorych działy się dantejskie sceny. Ludzie wiedza, że idą na śmierć. Walczyli nawet z Niemcami i siłą musiano ich wrzucać na wozy.” Siłą zabiera się także wszystkie dzieci poniżej dziesiątego roku życia.

Najbardziej wstrząsające są fragmenty, w których Dawid donosi o relacjach między domownikami; ojciec notorycznie podkrada jedzenie, wybuchają częste awantury, w tych strasznych czasach ani Dawid, ani jego siostra Natalia, ani ukochana matka nie mają oparcia w rodzinie; wkrótce matka zostaje zabrana i wywieziona, ociec umiera, a Dawid choruje coraz silniej. Piaty zeszyt jest niedokończony; prawdopodobnie część ostatnich stron posłużyła jako podpałka do pieca; trzy miesiące po ostatnim zachowanym wpisie Dawid zmarł najprawdopodobniej na zapalenie płuc.
Dziennik Dawida Sierakowiaka po raz pierwszy został wydany w latach 60-tych; wówczas wyszła edycja zawierająca jedynie dwa zeszyty. Edycja zeszłoroczna zawiera pięć cudem odnalezionych zeszytów.

Nie lubię gdybać, ale może w jakiejś alternatywnej rzeczywistości też opisuję na blogu Dziennik Dawida Sierakowiaka, ale nie chłopaka, który zmarł w Łódzkim getcie, a wielkiego pisarza, który dożył sędziwej starości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz