Header Image

Pelle Zwycięzca T1 - Martin Andersen Nexø

Słodko-gorzka, klasyczna opowieść o dorastaniu, która zdaje się być rozwinięciem przysłowia "biednemu wiatr w oczy". Przełom XIX i XX wieku, podstarzały wdowiec Lasse i jego synek, Pelle wyruszają ze Szwecji, która wówczas jest biednym krajem, na Bornholm w poszukiwaniu lepszego życia. Lasse zapamiętał Danię jako krainę mlekiem i miodem płynącą, ale pracując przed laty w tym kraju był młodszy i silniejszy. Powieść zaczyna się niemal rozdzierającą serce sceną, kiedy wozacy podbierają robotników wprost ze statku, a na samym końcu zostaje dwójka biedaków, których nikt nie chce. Lasse jest bowiem za stary - zdaniem poszukujących siły roboczej, Pelle - za mały. 
Wreszcie trafiają na dziwną farmę, gdzie lądują na samym dole hierarchii, nie tylko jako niewykwalifikowani robotnicy, ale i jako cudzoziemcy. Na wsi przewija się cała plejada barwnych postaci, od dziedzica-cudzołożnika Kongstrupa, poprzez jego zawodzącą po nocach małżonkę, do husmenów i fornali, z których tylko nieliczni okazują naszym bohaterom dobroć (Karna, Gustaw, niedorozwinięty pastuszek Rud).
Wśród obcych Pelle poznaje zasady rządzące światem, kłamstwa i hipokryzję, dodam, nie tylko dorosłych. "Wszyscy ludzie zatem mają dwa języki, tylko tata Lasse ma jeden". Bowiem stary Lasse, może mało charyzmatyczny, jest ciepły i serdeczny, dba o swoje późne dziecko osierocone przez ukochaną Bengtę. Ta ojcowska miłość jest bardzo mocna i myślę, że to jeden z najpiękniejszych przykładów rodzicielskiej miłości ujętej na kartach powieści w ogóle. 
Choć Pelle jest powieścią liczącą sobie ponad sto lat, w naszym kraju ukazała się zaledwie dwa razy - na krótko przed wybuchem II wojny światowej (1937r.) i niemal od razu po niej (1949r.). Mnie udało się akurat zdobyć wydanie z lat 40stych, z poszarpanymi brzegami, które są śladem samodzielnego rozcinania. Na karcie tytułowej dostajemy informacje, że "z upoważnienia autora przełożył Józef Mondschein". Mondschein był socjalistycznym działaczem i publicystą, tłumaczył między innymi z angielskiego, rosyjskiego, duńskiego. To właśnie Mondshein najpierw za sprawą powieści Ditta, a następnie tłumacząc Pellego propagował w naszym kraju Martina Andersena Nexø. 
W 1987 roku na ekrany kin weszła ekranizacja pierwszego tomu (moim zdaniem na tyle spójnego, ze z powodzeniem można było uczynić ten krok) ze wspaniałym Maxem von Sydowem w roli Lassego. Von Sydow urodził się do tej roli i kiedy miałabym wymienić jego najważniejsze dokonania, zaczęłabym od roli Lassego. I film i książka emanują spokojem, pozwalają się wyciszyć i podumać nad ciężkim żywotem taniej siły roboczej, emigrantów zarobkowych, a także nad własnym charakterem. Co ważne, Nexø unika patosu, epickości, czy ckliwości - wszystko jest wyważone. 
Pierwszy tom kończy się przygotowaniem Pellego - już nastolatka - do miasta w poszukiwaniu pracy. "Na wsi szacowano człowieka podług ilości koszul" - a w mieście trzeba było "pokazywać na zewnątrz, co się ma najlepszego [do ubrania]".
Z ciekawostek jeszcze dodam, że z książki wynika, że dziś - 26.06 są imieniny Pelagiusza, czyli Pellego. A pod koniec XIX wieku skandynawskie guziki miały nie cztery, a pięć dziurek.
Opisując kolejny tom nie omieszkam zaprezentować biografię autora, co dziś pominęłam z rozmysłem.
Zobacz również:
Pelle Zwycięzca Tom 2
Pelle Zwycięzca Tom 3
Pelle Zwycięzca Tom 4

1 komentarz:

  1. Książka niekoniecznie mnie przekonuje, aczkolwiek sama recenzja jest bardzo ciekawa :)

    zapraszam na mini-book-reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń