Header Image

Wyjechali - W. G. Sebald

Druga wojna światowa zniszczyła cały dotychczasowy świat. Była jak fala potopu, który zabiera wszystko z niszczycielską siłą. Niedawno obiło mi się o uszy stwierdzenie, że na Zachodzie w domowych biblioteczkach pełno jest książek stuletnich i starszych, a w naszej części Europy należą one do rzadkości. Dlaczego tak jest? Jesteśmy jednym z narodów wysiedlonych z własnej historii, ściętej tuż przy samych korzeniach, których jesteśmy pozbawieni. O takich właśnie pozbawionych korzeni ludziach pisze W. G. Sebald* w książce Wyjechali (Die Ausgewanderten - niem.: Emigranci). Wspomnienia, których nikt nie odbierze, a które potrafią palić bólem nie do zniesienia, zapiski matki, która zginęła w obozie, które syn czyta ze łzami w oczach, własne, utracone życie, które staje się męką. Taka cicha rozpacz obecna jest w bohaterach czterech opowieści. Choć teoretycznie dotyczą one czterech osób, rozciągają się na ich bliskich, a także i samego pisarza, który uczestnicząc w powieści staje się jej częścią wspólną - on również wyjechał z Niemiec do Wielkiej Brytanii, w której mieszkał i wykładał literaturę na uniwersytecie w Norwich. Zmarły na skutek wypadku samochodowego w 2001 roku, zapamiętany został jako niezwykły dokumentalista życia. Nie wierzył w postronnego narratora  - jego narrator musiał być obecny, mieć określony system wartości i swoją własną historię. Proza Wyjechali naszpikowana jest licznymi zdjęciami, mającymi zaświadczać o prawdziwości opisywanej przeszłości, dzięki czemu również samego autora możemy postrzegać jako pisarza szczegółu, podobnie jak Marcela Prousta. Czytając miałam wrażenie, że jestem we śnie - nagle jesteśmy wrzuceni w historię, poruszamy się w niej, zmieniają się scenerie, zmienia się sens, sceny przechodzą w siebie.
Wyjechali jest również ważną książką o Holokauście. Nie mówi o nim wprost - historie osób, które nie uczestniczyły w zagładzie, doświadczyły ciężkiej traumy pośrednio, odarto je z rodzin, korzeni, wspomnień i całej historii. Z ich życia. Wegetują w zawieszeniu, w cieniu śmierci. Na początku II wojnę światową porównałam do fali potopu, bohaterów Sebalda można porównać do ryb, wyrzuconych tą falą na brzeg. Miele wspomnienia, jak gdyby chciał je zetrzeć na proch. "Wspomnienia (...) często wydają mi się czymś w rodzaju głupoty. Ciążą i przyprawiają o zawrót głowy, jak gdyby człowiek nie patrzył wstecz, przez tunel czasu, ale spoglądał w dół na ziemię z wielkiej wysokości, z jednej z owych wież, które giną w niebiosach".

Więcej:
Na stronie Polskiego Radia można posłuchać audycji o Sebaldzie:  http://www.polskieradio.pl/8/195/Artykul/499449,Mapy-bolu-historie-znikania-70-rocznica-urodzin-WG-Sebalda
Polecam również artykuł z New Yorkera: http://www.newyorker.com/books/page-turner/why-you-should-read-w-g-sebald

* czyt.: We Gie Zebald, dla wielu po prostu Max Sebald.

5 komentarzy:

  1. Wszystko, co napisałaś wskazuje na to, że powinnam po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jego twórczość, choć na razie przeczytałam zaledwie jedną pozycję. I polecam również audycje na temat autora.

      Usuń
  2. Ktoś tu miał chorować w spokoju podobno? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sorki, dopiero teraz zauważyłam, że napisałaś ten tekst wcześniej. :( Taka ofiara losu ze mnie - jakoś tak dopiero dziś zauważyłam link na fb i zrobiło mi się Ciebie szkoda - chora, gorączkująca, a jednak nie mogąca się uwolnić od pisania :) :) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tekst pisałam w zeszłą niedzielę, bo czasem "gonię" w weekend, bo w tygodniu nie mam czasu, a one łaskawie (te teksty) wskakują sobie o 9 rano ;)
      Ale choruję, choruję i nie wiem, kiedy kolejny tekst, bo mam lukę w głowie i nawet nie mam na nic siły.

      Usuń