Header Image

Medicus - Noah Gordon

Zachęcona entuzjastycznymi recenzjami czytelników, postanowiłam przeczytać pierwszą część trylogii o rodzinie Cole. 

Medicus Noah Gordona zaczyna się we wczesnych latach trzydziestych XI-go wieku w Londynie. Rob Cole jest najstarszym z licznego rodzeństwa, ale na skutek przykrych okoliczności dzieci szybko zostają osierocone. Ukochana siostra i młodsi bracia zostają oddani do innych rodzin na wychowanie, a Rob jedzie z wędrownym balwierzem (kuglarz i pielęgniarz w jednym - moim zdaniem najlepsza postać w książce) w objazd po Anglii. 

To oczywiście początek licznych przygód i wędrówek młodzieńca, bowiem Rob ma szczególny dar "wglądu" w ludzkie ciało, i niezadowolony ze swoich nikłych umiejętności balwierza postanawia stać się medykiem z prawdziwego zdarzenia, a w tym celu musi się udać do samego osławionego Awicenny.

Medicus jest opowieścią awanturniczą o wielkiej sile charakteru i determinacji w dążeniu do celu; Rob po licznych przeszkodach dopina swego, a w jaki sposób tego dokonał przyprawia o zawrót głowy.

Część "angielska" przypadła mi do gusty najmocniej, bo jestem miłośniczką średniowiecznych realiów, szczególnie w odniesieniu do medycyny właśnie - tu muszę wspomnieć o bracie Cadfaelu i Matthew Bartholomew, których wprost uwielbiam. I byłby się Rob Cole stał jednym z tych uwielbianych, gdyby nie liczne błędy faktograficzne, anachronizmy, a przede wszystkim obdarzenie Roba nieprawdopodobnymi przygodami, na tle których Baron Münchhausen wypada blado. Mniej więcej w połowie powieści zdałam sobie sprawę, że powinnam ją czytać jak totalną fikcję i przymknąć oko na nieścisłości, żeby nie zejść na apopleksję. Więc Medicus traktowany jak baśń podobał mi się, ale nie zachwycił. Może moje słowa wskazywałyby na to, że powieść czytało mi się źle, ale o dziwo przyniosła mi satysfakcję. Rozczarowała mnie końcówka - powrót do kraju po tak licznych perypetiach i "reszta życia" zmieściły się w rozdziale, albo dwóch.

Trafiłam również na zapowiedź filmu, ale już po trzyminutowym filmiku wiem, że się skuszę, chociaż dużo rozbieżności z książką, a Ben Kingsley w roli Awicenny zachęca mnie szczególnie.

13 komentarzy:

  1. Film mi się bardzo podobał, więc podejrzewam, że książka mimo wszystko przypadłaby mi do gustu. Oświeciłaś mnie - nie miałam pojęcia, że jest to część trylogii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc mówisz, że warto sięgnąć po film?

      Usuń
    2. Hm... Zawsze jestem zdania, że książka lepsza od filmu (nawet jeżeli nie czytałam), więc obawiam się, że możesz się rozczarować.

      Usuń
  2. Film zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale chyba rzeczywiście ma dużo rozbieżności z książką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam ochotę na cykl o Hugh z Singleton, to coś w tej tematyce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka mnie zainteresowała, lubię takie średniowieczne realia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka wydaje się być ciekawa, choć boję się, że mnie także będą denerwować te nieścisłości i błędy, o których wspominasz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsza część na tle drugiej i trzeciej błyszczy.
    http://mcagnes.blogspot.com/2009/09/szaman-spadkobierczyni-medicusa-noah.html
    Więc poprzestań na tym tomie .

    OdpowiedzUsuń